Konfrontacja w Jaworzu mogła różnie się potoczyć i to warto na wstępie podkreślić. W 5. minucie Wojciech Wilczek w idealnej sytuacji w ostatnim momencie został przyblokowany przez obrońców miejscowego zespołu. Goście swego dopięli w 18. minucie. Wilczek przytomnie piłkę przyjął, dograł prostopadle między obrońców, a lewą nogą w polu karnym wykończeniem popisał się Maciej Budkiewicz. Coraz śmielej po tej stracie poczynali sobie podopieczni Tomasza Wuwera. Już w 25. minucie także mieli trafienie na koncie. Niezawodny Szymon Płoszaj z okolic 20. metra przymierzył perfekcyjnie z rzutu wolnego. I to miejscowi bliżej byli tego, aby przerwę spędzić w lepszych humorach. Strzały Bartłomieja Matuli i Płoszaja omal nie dały im przewagi bramkowej, a bodaj najlepszą okazję zmarnował w 40. minucie Krystian Zelek, który trafił w nogę jednego z obrońców LKS-u.

Wyżej notowani gospodarze znów dali się zaskoczyć jako pierwsi w odsłonie rewanżowej. Mowa o 49. minucie – przechwycie Wilczka, „uruchomieniu” Budkiewicza na lewej flance i wreszcie idealnej egzekucji Krystian Patronia lewą nogą. Odrobienie strat tym razem zawodnikom z Jaworza się nie powiodło. Egzekwowali sporo stałych fragmentów, po jednym z nich uderzał groźnie Patryk Koperniak, ale generalnie jednak większość ataków Czarnych rozbijała się na nisko ustawionej formacji obronnej bestwinian, którzy także umiejętnie blokowali próby aktywnego dziś Płoszaja. Im bliżej było końca potyczki, tym więcej szans na przypieczętowanie wyjazdowego skalpu stwarzali sobie przyjezdni. I tak m.in. w 86. minucie Igor Jurzak chybił do pustej już bramki, a Piotr Grabski 120. sekund później nie podał do lepiej ustawionego Wilczka. Jaworzanie radzili sobie wtedy bez Mariusza Sachy, który w 80. minucie za bezpardonowy atak na rywala obejrzał „cegłę”.

Pomeczowe oceny? – Byliśmy zespołem lepszym w pierwszej połowie i powinniśmy w niej uzyskać lepszy wynik – mówił niepocieszony szkoleniowiec jaworzan, którzy ponieśli premierową w tym sezonie „okręgówki” porażkę. – Mniej więcej od godziny myśleliśmy głównie o zabezpieczeniu „tyłów” i robiliśmy to skutecznie, stąd na nic zdało się to, że przeciwnik piłką dłużej operował – skomentował trener LKS-u Sebastian Gruszfeld.