
Derbowa niespodzianka?
Mecz z podtekstem - takiego określenia używano nie bez przyczyny w kontekście rywalizacji ekip z Radziechów i Pietrzykowic.
Faworyta można było upatrywać w zespole pełniącym rolę gospodarza, nawet mając na uwadze, że trener Sebastian Gruszfeld miał ograniczone pole manewru – Michał Motyka i Adrian Dobija, wypożyczeni zimą z Pietrzykowic, zagrać wszak nie mogli. Tymczasem... – Graliśmy w pierwszej połowie antyfutbol i nie dziwi, że mieliśmy takie problemy, aby coś wskórać – opowiada szkoleniowiec „Fiodorów”.
W premierowej odsłonie działo się zresztą na murawie niewiele. Najlepsza okazja GKS-u to minuta 45. i wrzutka Radosława Tracza, zwieńczona złą interwencją Wiesława Arasta, ale i brakiem egzekucji Deiversona Limy z najbliższej odległości. Po stronie Borów sporadycznie próbowali „szarpać” Mateusz Zacny i Gabriel Duraj, a strzał Szymona Kasprzaka w porę defensorzy radziechowscy zablokowali.
Wrażeń dla kibiców nie zabrakło za to po pauzie. Spotkanie nabrało kolorytu w 66. minucie, gdy Kacper Baron wykorzystał dośrodkowanie Zacnego z prawego skrzydła i dał gościom nikłą zaliczkę. Nie nacieszyli się nią pietrzykowiczanie długo, bowiem w 71. minucie rzut wolny krótko rozegrany przez Limę z Patrykiem Pawlusem spuentował w zamieszaniu Mateusz Janik, który poprawił nieudany strzał Bartosza Kusa. Miejscowi przejęli wówczas inicjatywę. – Mieliśmy najlepszy dziś moment gry. Złapaliśmy wiatr w żagle, ale koniec nie jest dla taki, jakiego byśmy sobie życzyli – dodaje z rozczarowaniem trener GKS-u.
Szalę na korzyść radziechowian przechylić mógł w 75. minucie Janik, uderzający niecelnie po „akcji-marzenie”, z kilkoma dokładnymi podaniami w tempie i zyskaniem przestrzeni w środkowej strefie boiska. W 80. minucie strzał Marcina Gustyńskiego po „centrze” Limy z rzutu wolnego padł łupem Arasta. I choć remis byłby wynikiem w miarę w derbach sprawiedliwym, to w 89. minucie G. Duraj, po uprzednim minięciu tercetu rywali przez Rafała Duraja, uderzył zza „16” tak, że futbolówka wylądowała w siatce. – Bardzo się cieszymy z takiego rozstrzygnięcia, bo wszyscy mieliśmy świadomość wagi tego meczu – podsumowuje Sebastian Komraus, szkoleniowiec ekipy z Pietrzykowic.