- Jesteśmy rozczarowani tym wynikiem. Zagraliśmy niezłą pierwszą połową, którą udokumentowaliśmy bramką, choć mogło być ich nieco więcej. Niestety, nie wyszliśmy na drugą część i to nas kosztowało stratę punktów - zauważa Adrian Kopacz, trener Podhalanki. 

 

Rajczanie mieli swój jasno określony plan na to spotkanie. Niski pressing, szukanie bramkowych prób po stałych fragmentach. I należy przyznać, że to przez pierwsze 30 minut spotkania zdawało egzamin. W końcu jednak Podhalanka, która dłużej utrzymywała się przy piłce, przebiła się przez "mur" Soły. Indywidualną "solówkę" golem sfinalizował Patryk Semik. - Skupiliśmy się na niskiej obronie i mimo to potrafiliśmy zagrozić rywalowi po stałych fragmentach - dodaje natomiast szkoleniowiec Soły Marcin Kasperek. 

 

Po przerwie Podhalanka nie była już tym zespołem, co w premierowej części spotkania. To też wykorzystała z zimną krwią Soła. W 58. minucie faulowany w polu karnym rywala był Jarosław Grygny, a z 11. metrów nie pomylił się Daniel Lach. Jak się później okazało, to trafienie ustaliło losy spotkania, choć później to rajczanie mieli klarowną sytuację, aby przechylić szalę wygranej na swoją stronę. Patryk Tomala nie zachował wystarczająco zimnej krwi w pojedynku "oko w oko" z golkiperem Podhalanki.