- Ten mecz był kwintesencją rundy w naszym wykonaniu. Zagraliśmy niezłe zawody, zdobyliśmy bramki po akcjach, po których ręce składały się do braw, ale finalnie nie wygrywamy, gdyż tracimy bramki w zbyt łatwy sposób - stwierdza trener Spójni Dariusz Kłus. 

 

Już od pierwszego gwizdka arbitra było widoczne, że żadna drużyna nie będzie chciała skupiać się na defensywie. Pierwszą groźną sytuację odnotował Filip Moiczek. Jego uderzenie dobrze obronił jednak Michał Skocz. Kuźnia, jako pierwsza, wykazała się skutecznością. Długie podanie zza linię obrony Spójni z zimną krwią wykończył doświadczony Michał Pietraczyk. Reakcja gospodarzy na straconą bramkę była taka, jak być powinna. 3. minuty później do remisu doprowadził Moiczek, który na gola zamienił zespołową akcję, w trakcie której wymienionych zostało 10 podań. To ostatnie, decydujące należało do Mateusza Skrobola. W 17. minucie landeczanie cieszyli się już z prowadzenia, a znów trafienie fetował Moiczek. Cała akcja była mocno zbliżona do tej, po której padła pierwsza bramka dla Spójni. Tym razem jednak asystował Wojciech Pisarek. Korzystny rezultat dla miejscowych utrzymał się do końca pierwszej połowy. 

 

Po zmianie stron obie ekipy miały swoje cele. Spójnia chciała "dobić" rywala, a okazje ku temu mieli m.in. Pisarek czy Karol Lewandowski. Kuźnia natomiast dążyła do odmiany losów spotkania. Tym razem plany poszły po myśli ustronian. W 81. minucie wynik na 2:2 ustalił Michał Konderla po dobrze rozegranym rzucie wolnym wykonywanym przez Mykolę Bui.