Faworyta przed meczem wskazać było nie sposób z duetu beskidzkich zespołów. Na półmetku rywalizacji ocena takowa również jawiła się jako ryzykowna. – Obie drużyny postawiły przede wszystkim na bardzo otwartą grę, przez co nie brakowało sytuacji i goli – przyznaje Artur Bieroński, szkoleniowiec Pasjonata, który od 5. minuty zmuszony był odrabiać stratę. Po krótkim rozegraniu rzutu rożnego z Tomaszem Galą na strzał zdecydował się Maciej Kosmaty. Piłka trafiła w słupek, dobić próbował ją Igor Jurzak, ale ostatecznie sposób na ulokowanie w siatce znalazł Krystian Patroń.

Gospodarze ani myśleli zrażać się feralnym początkiem i w odstępie kilkudziesięciu sekund najpierw wyrównali, by za moment prowadzić. W 8. minucie Kornel Adamus „zgrzeszył” skutecznością po akcji Wojciecha Sadloka, za moment dośrodkowanie doświadczonego pomocnika z rzutu rożnego głową na bramkę zamienił Marcin Bęben. Na przerwę obie ekipy zeszły w podobnych nastrojach. Defensywa Pasjonata dopuściła się pomyłki, w polu karnym sfaulowany został Mateusz Wójtowicz, co bezwzględnie pomścił z 11. metrów Adrian Miroski.

Podczas pauzy to w obozie dankowickim było nerwowo, bo miejscowi nie potrafili wykorzystać potężnych braków w kadrze LKS-u, by odnotować obecność na boisku... 2 nominalnych bramkarzy. Reakcja na słowa szkoleniowca były natychmiastowe. W 46. minucie znów strzeleckimi umiejętnościami wykazał się Bęben, główkując celnie po „centrze” Błażeja Cięciela z rzutu wolnego. 120. sekund później Cięciel przeprowadził akcję z Adamusem, a finalnym efektem było trafienie Jakuba Ogiegły, które de facto rozwiało nadzieje gości. – Ciężko było się podnieść i jeszcze zmobilizować. Tym bardziej, że nie mogliśmy sobie w żaden sposób pomóc zmianami – zauważa Sebastian Gruszfeld, szkoleniowiec bestwinian.

Przed upływem godziny meczu Adamus z Cięcielem dołożyli po golu i pogrom ekipy z Bestwiny stał się faktem. Późniejsze gole Sadloka i Adamusa to konsekwencja sporej przewagi dankowiczan, wyraźnie lepszych w zaskakująco jednostronnych derbach. – Takiego zwycięstwa z sąsiadem zza miedzy potrzebowaliśmy. Smakuje ono podwójnie, a że przed nami odrobienie zaległości, to liczymy na pozostanie przy tej passie – stwierdza Bieroński.