Derbowy mecz zgromadzonych kibiców zapewne nie porwał. Nie zobaczyli oni żadnego gola, często spotykanej podczas pojedynków tego typu boiskowej zaciętości było mało. – Niezbyt ciekawy mecz toczony w niezbyt szybkim tempie – ocenia pojedynek Marcin Bednarek, grający trener gospodarzy.

Gole w Pruchnej nie padły, ponieważ... Michał Chrysteczko po podaniu autorstwa Andrzeja Skrockiego znalazł się przed Szymonem Prostackim, którego próbował lobować, ale akcji nie sfinalizował. Po przerwie Przemysław Błażejowski zdecydował się na strzał z kąta, mógł podawać do lepiej ustawionych kolegów. W samej końcówce piłkę meczową miał Paweł Pańta, Prostacki instynktownie obronił jego uderzenie. Do głosu w ofensywie kilka razy doszli także goście, ale w ich przypadku skutek był identyczny. M.in. Robertowi Janulkowi czy Karolowi Janiszewskiego brakowało w kluczowych momentach zimnej krwi. – Zabrakło nam skuteczności, odrobiny szczęścia pod bramką rywala. Ponownie zremisowaliśmy 0:0. Cieszy to, że po raz drugi zagraliśmy na zero z tyłu. Liczę na to, że za tydzień przełamiemy się z przodu – mówi szkoleniowiec LKS-u z Pruchnej.

Mecz pod koniec drugiej połowy został przerwany. Decyzją Patrycji Marek zespoły udały się do szatni, gdy nad stadionem szalała ulewa. Po kilkunastu minutach rywalizację wznowiono. Krótka przerwa nie wpłynęła na zmianę obrazu gry. Debiutujący w roli trenera Spójni Grzegorz Łukasik premiery do wymarzonych zaliczyć nie może.

Protokół meczowy poniżej.