- Z takim przeciwnikiem gra się najciężej, gdy zespół przeciwny jest pogodzony ze spadkiem i nie ma już nic do stracenia. Drużyna z Bestwiny miała swoje szanse, gdyż nie ustrzegliśmy się błędów, ale koniec końców wygraliśmy wysoko i bez straconej bramki - mówi trener Kuźni, Dariusz Kłus. 

 

 

Pierwszy kwadrans meczu był bardzo udany dla przyjezdnych. W 10. minucie po raz kolejny w tej rundzie instynktem strzeleckim błysnął Lionel Abate, który przytomnie odnalazł się w zamieszaniu pod bramką rywala i uderzył po tzw. długim rogu. Chwilę później było już 2:0, gdy Michał Pietraczyk wykorzystał dogranie z lewej strony od Filipa Moiczka. Wynik do przerwy ustalił samobójczym trafieniem Patryk Smalcerz. Trzeba jednak zaznaczyć, iż przy odrobinie więcej wyrachowania i szczęścia drużyna z Bestwiny mogła pokusić się o trafienie. Dobre okazje ku temu mieli m.in. Wojciech Wilczek czy Kamil Kamionka. 

 

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy ponownie na listę strzelców, przytomną wcinką, wpisał się Pietraczyk. Gol ten skutecznie podciął "skrzydła" LKS-owi. W końcówce meczu dwukrotnie bramkarza gospodarzy pokonał jeszcze Mykola Bui i ostatecznie beskidzkie derby zakończyły się wygraną Kuźni 6:0.