Passa wynosząca aż 5. kolejnych meczów z „maksem” została zastopowana w Skoczowie, gdzie rozegrane zostały prestiżowe derby. Miały one przebieg ciekawy, bo to goście znad Olzy w 18. minucie wyszli na prowadzenie. Niezawodny Ireneusz Jeleń nie został odpowiednio przypilnowany, a strzał mimo interwencji Konrada Krucka zakończył lot dopiero w siatce Beskidu. Na całe szczęście ze swojej perspektywy patrząc gospodarze szybko wrócili do równowagi.

W 23. minucie Jakub Małkowski wykonał solową szarżę, a następnie strzał, który zaskoczył Romana Nalepę. Dalszy fragment tej odsłony to przebieg niecodzienny – znakomite szanse wypracował sobie Piast – próbę I. Jelenia z trudem odbił skoczowski bramkarz, w innej sytuacji uratował go słupek – a gola zdobyli... podopieczni Bartosza Woźniaka. W 34. minucie skoczowianom radość zapewnił po akcji lewą flanką Krystian Dudajek.

Przebieg drugiej części to derbowa klasyka – dominowała obustronna walka, nikt nogi nie odstawiał, jednocześnie zaś rzadko kotłowało się pod którąkolwiek ze „świątyń”. W 85. minucie miejscowi postawili kropkę nad „i”, a główka Tomasza Juraszka przesądziła losy punktowego rozdziału. W tym przypadku można mówić o rozstrzygnięciu o tyle sprawiedliwym, gdyż Michał Szczyrba czy Marcin Jaworzyn mogli nieco wcześniej wykorzystać szanse, które mieli.

Aspekt doświadczenia był zresztą nieoceniony, gdy mecz wkroczył w decydującą fazę. Szczyrba umiejętnie dyrygował poczynaniami swojej drużyny, a „w tyłach” ważne pojedynki wygrywał w powietrzu Cezary Ferfecki. – Szczęście owszem było przy nas i tym bardziej cieszę się z ważnego zwycięstwa. Mierzyliśmy się ze zmotywowanym przeciwnikiem i mieliśmy trudne zadanie – podsumował szkoleniowiec Beskidu.