
Derby z dramaturgią
Dobrze spisujący się w tym sezonie Smrek Ślemień i mająca swoje aspiracje Stal-Śrubiarnia Żywiec – ta konfrontacja wieńcząca program 5. kolejki „okręgówki” jawiła się interesująco.
Dodatkowego kolorytu starcie zyskało wraz z intensywnymi opadami deszczu, które omal nie storpedowały rozegrania meczu. Z kibicami w Ślemieniu mocnym akcentem przywitali się goście, którzy od 9. minuty prowadzili. Rzut wolny egzekwował Łukasz Tymiński, do wybitej piłki przez Sebastiana Pępka dopadł najszybciej Błażej Chwaja, który umieścił ją „w sieci”. Do żywieckiej drużyny należał także inny ważny moment premierowych 45. minut. Rafał Hałat został sfaulowany, a podyktowany rzut karny na gola zamienił Tymiński.
Czy bądź co bądź komfortowe prowadzenie 2:0 to efekt kontrolowania przez beniaminka starcia ze Smrekiem? – Ciężki mówić o kontroli w takich warunkach, w jakich przyszło nam grać. Na boisku zalegała woda, operowanie piłką było bardzo utrudnione, a konieczne równocześnie docieranie pod bramkę rywala możliwie prostymi środkami – opowiada Seweryn Kosiec, szkoleniowiec Stali-Śrubiarnia, która przed upływem godziny miała w zapasie już 3 gole, bo powtórzyła się sytuacja przekroczenia przepisów wobec Hałata, jak i egzekucja Tymińskiego. – Chyba zbyt wcześnie pomyśleliśmy, że spokojnie dobry dla nas wynik dowieziemy do końcowego gwizdka. Trochę stanęliśmy, a gospodarze zyskali optymizm i determinację w swoich poczynaniach – kontynuuje trener przyjezdnych.
Piłkarze Smreka istotnie na poważnie wzięli się do pracy i w nieco ponad kwadrans złapali kontakt, co derbom nadało dużych emocji. Sygnał do odrabiania strat dał Piotr Górny w 63. minucie, następnie goście zapłacili srogą cenę za niepotrzebny faul w „16” Jakuba Pieterwasa, bo „z wapna” bezbłędnie przymierzył Rian Machado. Końcowy fragment potyczki to walka, walka i... jeszcze raz walka. Ekipa ze Ślemienia nie zdołała znaleźć konceptu, by wtórnie defensywę Stali-Śrubiarnia zaskoczyć, a w 93. minucie nadziała się na kontrę. Hałat po otrzymaniu podania za linię obrony pognał w kierunku „świątyni” Smreka i widząc daleko wysuniętego Pępka doskonale go przelobował, ustalając rezultat ciekawej batalii na 4:2.
Żywczanie wyjechali ze Ślemienia w radosnych nastrojach, bo nie dali sobie wydrzeć wygranej, ani też ulec prowokacjom przy nerwowej atmosferze meczu. – Ze swojej strony chciałbym pogratulować swoim chłopakom, że w tak trudnych warunkach potrafili zmienić sposób gry i posłuchali tego o czym mówiliśmy przed meczem. Chwała im, bo mam przeczucie, że zdali jeden z ważnych egzaminów w seniorskiej piłce – ocenia Kosiec.
Miejscowi kończyli mecz w osłabieniu, bo za niecenzuralne słowa wobec arbitra czerwoną kartkę obejrzał Szymon Stawowczyk. Wcześniej z „cegłą” godzić się przyszło trenerowi Smreka Piotrowi Jaroszkowi. Sędziujący zawody Mariusz Woleń dosłyszał przekleństwo pod swoim adresem z ławki rezerwowych, a że winnego wskazać nie był w stanie, to ukarał właśnie szkoleniowca. I nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że tenże rozjemca dał się już poznać kibicom w Ślemieniu z podobnie surowego oblicza w ubiegłym sezonie...