
Dogrywka zadecydowała
W osłabieniu i bez trenera Czesława Michniewicza na ławce rezerwowych kończyli pucharową rywalizację z GKS-em Katowice piłkarze Podbeskidzia. Personalne straty przyłożyły się na niekorzystny rezultat meczu.
„Górale” rozpoczęli mecz w nieco eksperymentalnym składzie. Szansę na zaprezentowanie swoich umiejętności od pierwszej minuty otrzymali m.in. Mateusz Kupczak, Łukasz Żegleń czy Adam Deja. W pierwszych minutach rywalizacji nieco więcej z gry mieli goście, wykonali kilka rzutów rożnych z rzędu, ale to GieKSa powinna prowadzić. W 10. minucie arbiter wskazał na „wapno”. Do futbolówki podszedł faulowany w tej sytuacji Janusz Gancarczyk, który trafił w słupek. Pomocnika katowiczan faulował Ladislav Rybańsky, który kilka chwil późnij dwukrotnie wybroniła uderzenia rywali. Najpierw Słowaka próbował pokonać Rafał Figiel, a następnie z rzutu wolnego Przemysław Pitry. Kolejne minuty upłynęły pod znakiem „nieśmiałych” ataków z obu stron. Kilka prób z dystansu, kilka wrzutek w pole karne, wszelakie próby nie przyniosły zamierzonego efektu. Końcówka premierowej odsłony to „żółty” festiwal. Kartoniki o tym kolorze obejrzeli kolejno: Deja, Figiel i Damian Chmiel. Pierwszą połowę zakończyło uderzenie w stylu „panu bogu w okno” w wykonaniu Kupczaka.
Po przerwie nadal oglądaliśmy serię niezbyt precyzyjnie wyprowadzonych ciosów. Raz jedni, raz drudzy, ale bez efektu. Wśród „Górali” dużą chęć do gry przejawiali Marcin Wodecki i Chmiel, którzy napędzali ofensywne poczynania swojego zespołu. W 57. minucie katowiczanie mogli/powinni – niepotrzebne skreśli – prowadzić. Po raz drugi „setkę” jednak zmarnowali. Uczynił to Grzegorz Fonfara, który z siedmiu metrów zamiast do bramki trafił wprost w nogi obrońcy Podbeskidzia. Odpowiedź gości była niemal natychmiastowa. Szarżę Chmiela przerwali defensorzy GKS-u. W 69. minucie kolegów od straty bramki uratował Kupczak. Kolejne emocje, a w zasadzie ich kulminacja, nastąpiła kilkadziesiąt sekund później. Najpierw z boiska wyleciał po obejrzeniu czerwonej kartki Frank Adu, gospodarze wyszli, po jedenastce wykorzystanej przez Sławomira Dudę, na prowadzenie, a na trybunach wylądował trener Czesław Michniewicz. Przyjezdni nie podłamali się takim obrotem spraw. W 77. minucie stan rywalizacji wyrównał Błażej Telichowski. Obrońca „Górali” pokonał Łukasza Budziłka uderzeniem z głowy. Asystę zapisał na swoim koncie Deja. Do końca regulaminowego czasu gry, przedłużonego o cztery minuty, więcej bramek kibice nie obejrzeli. Rozjemca zarządził zatem dogrywkę.
W dodatkową część meczu lepiej weszli przyjezdni, ale podopieczni Rafała Góraka szybko doszli do głosu. Z uderzeniami Tomasza Wróbla i Dudy Rybańsky sobie jeszcze poradził, ale w 103. minucie był bezradny. Golkipera "Górali" głową pokonał Pitry. Napastnik GKS-u wygrał powietrzny pojedynek z Bartłomiejem Koniecznym i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Drużyna z Bielska-Białej pomimo gry w osłabieniu w drugiej części dogrywki próbowała doprowadzić do wyrównania, ale oczekiwanego efektu osiągnąć się jej nie udało. Z awansu do 1/8 finału Pucharu Polski po ostatnim gwizdku Mariusza Złotka cieszyli się gospodarze.
GKS Katowice – Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (1:1, 0:0) 1:0 Duda (73' – z rzutu karnego) 1:1 Telichowski (77') 2:1 Pitry (103')
Podbeskidzie: Rybańsky - Adu, Konieczny, Telichowski, Deja – Chmiel (99' Górkiewicz), Kupczak (75' Malinowski), Urban, Łatka, Wodecki – Żegleń (67' Chrapek) Trener: Michniewicz