
Dominacja totalna
Nie było co zbierać – odnosząc się potocznie do rywalizacji ligowej Sokoła Słotwina ze Spójnią Zebrzydowice.
– Bez ładu, składu i jakiejkolwiek bazy – tak występ swojej drużyny w Słotwinie ocenił trener gości z Zebrzydowic Piotr Puda. To i tak wydaje się możliwie kurtuazyjne, wszak Spójnia w istocie nie miała nic do powiedzenia w konfrontacji, której stawką było wiosenne przełamanie złej serii.
Bardzo szybko stało się jasne, że sztuki owej dokona Sokół. Sygnał ku temu dał jako pierwszy Kamil Wójcik, który pokonał Miłosza Śnieżka w 10. minucie. 120. sekund później gospodarze przeciwnikowi bezpowrotnie „odjechali”. Z rzutu rożnego futbolówkę dośrodkował Kacper Dunat, a na to tylko czyhał przed bramką Wojciech Wróbel. Kiedy zgodnie ze swoim strzeleckim instynktem do siatki trafiali Damian Stawicki w minucie 25. i Dunat tuż przed przerwą, zebrzydowiczanie mieli już nieszczególną ochotę do walki.
– W pełni na boisku dominowaliśmy, wykorzystując wysokie ustawienie linii obrony Spójni. Były oczywiście moment, gdzie z powodów czysto fizycznych nie mogliśmy stosować równie intensywnego pressingu przez całe spotkanie, ale czuć było w powietrzu, że te wcześniejsze mecze pozostawiły u nas spory niedosyt. Wiedzieliśmy doskonale, że stać nas na więcej i potrzebowaliśmy takiego efektownego występu – oznajmia Przemysław Jurasz, grający trener Sokoła.
Beniaminek nieco tempo strzelania bramek po zmianie stron zwolnił. W 65. minucie Stawicki skompletował dublet po asyście Jurasza, zaś wrzutka Dunata umożliwiła ustalenie wyniku potyczki Michałowi Garncarczykowi na kwadrans przed upływem czasu regulaminowego. – Zwyciężyć to jedno, ale iść za ciosem – drugie. Oby tak się stało i również w kolejnych meczach nasza gra wyglądała tak dojrzale – dodaje Jurasz.