
Piłka nożna - I liga
Domowe „Mission Impossible”...
Wyjazdowy debiut Jana Kociana na ławce trenerskiej „Górali” był udany. Takim też na przełamanie miał być ten przed własną publicznością.
Od startu sobotniego meczu z Pogonią Siedlce bielszczanie mogli się podobać. Praktycznie nie opuszczali połowy gości, po kombinacyjnych rozegraniach dochodząc do niezłych pozycji strzeleckich. Już w 5. minucie nieco zbyt lekko uderzył Damian Chmiel, w kolejnej akcji precyzji zabrakło Tomaszowi Podgórskiemu. 20. minut rywalizacji zwieńczył również niecelny strzał Daniela Mikołajewskiego. I choć piłka do „świątyni” Pogoni wpaść nie chciała, to wydawało się to wówczas wyłącznie kwestią czasu. Nieprzypadkowo jednak siedlecka drużyna plasuje się w górnej części tabeli I ligi, czego dowiodła przed pauzą. Dwukrotnie Rafał Leszczyński odbierał gratulacje od kolegów, gdy zaskoczyć próbowali go Konrad Wrzesiński i Michał Bajdur. Zaś na finiszu Łukasz Zakrzewski z linii bramkowej wyekspediował piłkę w zamieszaniu po kornerze gości. Tymi groźnymi akcjami Pogoń ostudziła zapędy „Górali”.
Druga połowa przyniosła ostrożniejszą postawę z obu stron, a jednocześnie... dogodne sytuacje. W 52. minucie Robert Demjan dograł do Michała Janoty, który mimo idealnej pozycji chybił. Siedlczanie prowadzenie objąć mogli w 73. minucie, gdy Bajdur próbą z rzutu wolnego ostemplował poprzeczkę, czy w 82. minucie, kiedy zimnej krwi pod bramką nie zachował Daniel Gołębiewski. Ten sam zawodnik mógł, a nawet powinien zostać katem Podbeskidzia, ale w doliczonym czasie ponownie zaliczył fatalne "pudło". Podopiecznym Jana Kociana gra już nie kleiła się, jak na wstępie potyczki. A to odczarowania niemocy na Stadionie Miejskim przynieść nie mogło. Co więcej, patrząc na bramkowe okazje na przestrzeni spotkania, to gospodarze bardziej cenić winni wywalczenie jednego "oczka".
Protokół meczowy poniżej.
Druga połowa przyniosła ostrożniejszą postawę z obu stron, a jednocześnie... dogodne sytuacje. W 52. minucie Robert Demjan dograł do Michała Janoty, który mimo idealnej pozycji chybił. Siedlczanie prowadzenie objąć mogli w 73. minucie, gdy Bajdur próbą z rzutu wolnego ostemplował poprzeczkę, czy w 82. minucie, kiedy zimnej krwi pod bramką nie zachował Daniel Gołębiewski. Ten sam zawodnik mógł, a nawet powinien zostać katem Podbeskidzia, ale w doliczonym czasie ponownie zaliczył fatalne "pudło". Podopiecznym Jana Kociana gra już nie kleiła się, jak na wstępie potyczki. A to odczarowania niemocy na Stadionie Miejskim przynieść nie mogło. Co więcej, patrząc na bramkowe okazje na przestrzeni spotkania, to gospodarze bardziej cenić winni wywalczenie jednego "oczka".
Protokół meczowy poniżej.