Podbeskidzie w starciu z ŁKS-em II było zespołem znacznie lepszym. Górale potrafili skarcić młodą drużynę z Łodzi za każdy błąd w defensywie i to należy pochwalić - bo zamienić na gole swoje okazje też trzeba umieć. Nie ma też co ukrywać, że ważnym aspektem było doświadczenie Podbeskidzia, które w tym meczu było górą nad młodzieńczą brawurą gości. 

 

Pierwszy kwadrans upłynął bez większej historii. Łodzianie próbowali "grać piłką", ale gospodarze brutalnie rozbijali ich ataki. W 17. minucie "konkret" należał po stronie bielszczan. Podopieczni Krzysztofa Bredego założyli skuteczny, wysoki pressing, z czym mieli problem piłkarze ŁKS-u II. Próbowali strzelić Wojciech Szumilas, Bartosz Florek, lecz w końcu to Lucjan Klisiewicz zdołał ulokować piłkę w siatce. Na tym trafieniu Górale nie zamierzali się zatrzymać. W 24. minucie ponownie do siatki rywala trafił Klisiewicz - tym razem przytomnie odnajdując się w podbramkowym zamieszaniu. Wynik na 3:0 do przerwy ustalił Jan Majsterek, który w 37. minucie na gola zamienił dośrodkowanie z rzutu rożnego. Goście chwilę później mieli najlepszą okazję w tej części spotkania, lecz zawodnikowi ŁKS-u II zabrakło precyzji. 

 

Druga część meczu nieco przypominała obraz spotkania Podbeskidzia z Rekordem. Górale oddali pole ŁKS-owi II, cofnęli swoje szyki... Przewaga optyczna do okolic 80. minuty - owszem - należała w kolejnych trzech kwadransach do łodzian, ale nie wynikało z tego nic konkretnego. Bo i nie pozwoliła na to defensywa Podbeskidzia, z Konradem Forencem na czele. Bielszczanie swoich okazji szukali po kontratakach i w 78. minucie okazje, aby dobić rywala. Klisiewicz uderzył jednak obok bramki. Podobnie jak Marcin Urynowicz 60 sekund później. W 84. minucie groźnie główkował Klisiewicz, lecz dobrą interwencją wykazał się Hubert Idasiak - bramkarz ŁKS-u II Łódź. Następnie poprzeczka zatrzymała Bartosza Martosza. Ostatecznie wynik sprzed przerwy nie uległ zmianie.