- Widać było, że to nasz pierwszy mecz w tym sezonie. Było sporo niedokładności i nerwowości. Cieszy jednak, że dowieźliśmy prowadzenie do końca - mówi Tomasz Fijak, trener Koszarawy. 

 

 

Żywczanie do przerwy prowadzili 2:0. Wynik spotkania otworzył Sebastian Sadowski, który wykorzystał błąd defensorów Wisły. Była to minuta 39. 60 sekund później golkipera ze Strumienia pokonał Krzysztof Widzyk. Wcześniej Koszarawa miała jeszcze 2 "setki", lecz Michał Garncarczyk był nieskuteczny. 

 

Podopieczni Roberta Żbikowskiego rewelacyjnie weszli w drugą połowę. Już w 48. minucie straty zmniejszył Marcin Waleńczyk pokonując Wojciecha Mroka z najbliższej odległości. Po tym golu przyjezdni szukali okazji do wyrównania i mieli ich co najmniej kilka. Szczelna defensywa Koszarawy po raz drugi zaskoczyć się jednak nie dała. Odnotować także należy, że i miejscowi futboliści mogli prowadzenie podwyższyć.