Konfrontacja domowa Orła z Sołą Rajcza miała zdaniem szkoleniowca gospodarzy Seweryna Kośca przebieg niecodzienny. – To był dziwny mecz z bardzo niemrawą pierwszą połową, w której jednak wypracowaliśmy sobie kluczową przewagę dwóch goli. Nie wiem, czy to pogoda miała wpływ na poczynania obu ekip, ale wielkiego widowiska nie oglądaliśmy – przyznaje trener zespołu z Łękawicy.

Kluczem do wygranej Orła okazała się wyborna dyspozycja strzelecka Roberta Mrózka, autora hat-tricka, jak również umiejętne dyrygowanie poczynaniami swoich kolegów przez wcielającego się po dwakroć w rolę asystenta Kamila Zonia. Dopiero przy wyniku 3:0 dla miejscowych goście z Rajczy zaczęli dystans odrabiać. – Straciliśmy bramkę przypadkowo po rzucie wolnym i w zasadzie przestaliśmy grać. Soła była bardzo zmotywowana, dochodziła do sytuacji i próbowała za wszelką cenę strzelić kolejnego gola. To się gościom udało po naszym błędzie w polu karnym i zrobiło się gorąco – opowiada Kosiec, który mógł mieć za złe swoim podopiecznym, że sami zmarnowali kilka niezłych szans, by Sołę dobić.

Dzięki zwycięstwu Orzeł zachował 15. miejsce w tabeli „okręgówki” i nie dał się prześcignąć także fetującemu trzeci skalp w sezonie Cukrownikowi Chybie. – Zwycięzców się nie sądzi i na tym poprzestałbym w ocenie meczu. Sięgnęliśmy po ważne punkty, bo drużyny będące w tabeli za nami także pokazały, że zamierzają wiosną piąć się w górę – dopowiada szkoleniowiec Orła.