Obok trenera Dariusza Klaczy wśród „rekordzistów” z kibicami mocnym wejściem mógł przywitać się nowy-stary zawodnik klubu z Cygańskiego Lasu. W 8. minucie Daniel Iwanek stanął przed szansą na otwarcie wyniku, ale przegrał pojedynek z Mateuszem Górskim. Kolejną szansę chwilę później zmarnował Daniel Świderski. Pozytywną uwerturę nowego sezonu stanowiła także okazja Tomasza Nowaka, który kilkadziesiąt sekund po pierwszym gwizdku arbitra, rozpoczynającym mecz, uderzył z rzutu wolnego z odległości 17. metra. Efekt z pozycji niełatwej – strzał ponad poprzeczką. Lider „biało-zielonych” w 23. minucie z nieco większego dystansu przymierzył lewą nogą zdecydowanie lepiej, następnie podzielił się z publicznością efektowną „cieszynką”. Z prowadzenia gospodarze nie cieszyli się zbyt długo, zarazem stracili kontrolę nad meczem. Momentalnie przyjezdni wyrównali bowiem za sprawą Yehora Sharabury. Na domiar złego, z punktu widzenia bielszczan, Kacper Zaborski na raty pokonał Jakuba Szumerę w minucie 33. i znaleźli się oni „pod kreską”. Prowadzenie goście mogli podwyższyć. Zaborski w końcówce premierowej odsłony w relacji głowa-piłka-bramka natrafił na poprzeczkę.

Po zmianie stron szukali jedni i drudzy zmiany obrazu gry, w pierwszej kolejności, w drugiej co oczywiste wyniku, ale wynikało z tego przez pierwszy kwadrans niewiele. Precyzując przebieg rywalizacji, to „rekordziści” dłużej przebywali w fazie atakowania, nie byli jednak tak konkretni, jak na początku meczu. Trenerzy obu ekip wraz z upływem czasu przeprowadzili korekty personalne. Optyczną przewagę nadal posiadali gospodarze. Goście szukali okazji na podwyższenie wyniku zazwyczaj po atakach szybkich... również bez konkretów.

Wynik "drgnął" w samej końcówce. Wówczas, najpierw przed szansą na wyrównanie stanął Nowak, gdyż jeden z zawodników Śląska zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym. Uderzenie pomocnika Rekordu z „wapna” obronił Górski. Niebawem, gdy wydawało się, że spadkowicz z II ligi wywiezie komplet punktów z obiektu drużyny z aspiracjami na awans, gospodarze dopięli swego za sprawą Świderskiego. Napastnik Rekordu ustalił w doliczonym czasie gry wynik meczu, kierując z bliska futbolówkę do celu tzw. szczupakiem.