Obfite opady śniegu i mocny wiatr niejednokrotnie krzyżowały zarówno ofensywne, jak i defensywne poczynania obu drużyn. Na „papierze” faworytem była drużyna Jarosława Grygnego, ale a-klasowicz na boisku w Wieprzu postawił się wyżej notowanemu rywalowi. - Przed meczem cieszyliśmy się, że będzie okazja do zagrania na naturalnej nawierzchni wymiarowego boisko. Gdy przyjechaliśmy do Wieprza murawa była zielona, a gdy wychodziliśmy na rozgrzewkę płyta boiska była już cała zaśnieżona - opisał aurę pogodową towarzyszącą spotkaniu trener Soły.

 

W pierwszej połowie padł tylko gol, który zapewnił prowadzenie rezerwom GKS-u, kiedy to po precyzyjnym strzale z 20. metrów futbolówka wpadła do bramki strzeżonej przez Dariusza Harężę idealnie przy słupku. Zawodnikom z „okręgówki” brakowało skuteczności, jedynym plusem tego stanu rzeczy był fakt tworzenia sobie niezłych sytuacji strzeleckich.

 

 

Soła wyrównała już na początku drugiej odsłony po strzale Mateusza Balcarka, ale z prowadzenia nie cieszyła się długo. Rywalowi zespołu z Rajczy z pomocą przyszedł… przypadek. Piłka rozgrywana od linii obrony po podaniu Andrzeja Nowakowskiego zatrzymała się w śniegu nagromadzonym na murawie i napastnik „Gieksy” nie miał problemów ze skierowaniem jej do pustej bramki. Stan rywalizacji pięknym strzałem z woleja wyrównał Filip Balcarek, którego dorobek bramkowy mógł być bardziej imponujący, ale jego strzał z rzutu karnego obronił bramkarz.

 

- Na boisku było dużo chaosu. Może i wizualnie byliśmy lepszą drużyną, ale też nieskuteczną. Wynik mógł być lepszy, ale z drugiej strony ciężko coś wynieść z meczu rozgrywanego w takich warunkach. Trudno nazwać go nawet dobrą jednostką treningową. Pojawiało się też sporo irytacji u zawodników obu drużyn. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało - podsumował sparing Grygny.