O ile w ofensywie gra bialskiej Stali wyglądała nieźle, tak w obronie bielszczanie popełniali rażące błędy. Bez najmniejszej litości wykorzystali to zawodnicy z Pszczyny, którzy na inauguracje pokonali BKS 3:2. – Pierwsza stracona bramka to prezent od sędziego, drugą sami sprezentowaliśmy rywalowi. Nie musieliśmy jednak przegrać tego spotkania. Podejrzewam, że mecz potoczyłby się inaczej, gdybyśmy w 8. minucie wykorzystali swoją dogodną sytuację. Zamiast tego kilka chwil później straciliśmy gola po absurdalnym rzucie karnym... Na pewno trzeba przyznać, że źle się ustawiliśmy w pierwszej fazie meczu. System na jednego napastnika nie sprawdził się tak jak powinien.  Punktem kulminacyjnym była jednak druga stracona bramka, która kompletnie podcięła nam skrzydła w bardzo dobrym okresie dla nas. Zanim otrząsnęliśmy się po tym "ciosie" minęło trochę czasu, a w międzyczasie straciliśmy kolejną bramkę. W końcówce mocno atakowaliśmy rywala. Mieliśmy rzut karny, niewykorzystany przez Bąka, potem na listę strzelców wpisał się Jarek Piwkowski. Teraz niestety możemy tylko gdybać, czy wywieźlibyśmy punkt, jakby "Baker" celnie przymierzył z "Wapna" – komentuje trener Stali, Mirosław Szymura. 
 
Bielszczanie będą chcieli podbudować morale już w czwartek, kiedy to dojdzie do derbowego pojedynku z Pasjonatem. – Zaliczyliśmy falstart, ale z takim światełkiem w tunelu. Nie był to zły mecz w naszym wykonaniu. Bardziej bym się martwił, gdybyśmy zagrali kompletną kichę, a rywal by nas zdominował. Tak z pewnością nie było. Potrzebujemy jednak zwycięskiego spotkania, aby się przełamać i odbudować morale. Wierzę, że taki nadejdzie już w najbliższy czwartek w Dankowicach – deklaruje Szymura.