– Chcieliśmy podejść do meczu tak samo walecznie, jak do wszystkich innych wiosennych. Początek był obiecujący, ale później – patrząc przez pryzmat rzutów karnych – to spotkanie zupełnie się nam nie ułożyło. Te zdarzenia nie wynikały z jakości przeciwnika, a miały mocno przypadkowy charakter. Przegrywając z wiceliderem na jego terenie 0:2, narzucenie mu warunków i odrabianie strat było ponad nasze siły – podsumowuje występ swojej drużyny trener Zbigniew Skórzak.

Istotnie kluczowe było objęcie przez Górala prowadzenia 2:0. W 15. minucie Dawid Colik nie zmarnował rzutu karnego po tym, jak Marcin Górny przy linii końcowej niepotrzebnie przekroczył przepisy względem Zbigniewa Małyjurka. W 18. minucie „11” przyszło egzekwować Antoniemu Kukuczce, bowiem sędzia dopatrzył się zagrania ręką w polu karnym po wrzutce z bocznego sektora. Golkiper Metalu i tym razem intencji strzelca nie zdołał wyczuć. Wynik komfortowy dla gospodarzy utrzymał się do pauzy i można było z dużym prawdopodobieństwem przewidywać, że całość konfrontacji będzie dla Górala pomyślna.

– Przeważaliśmy dość zdecydowanie. Oddawaliśmy dużo strzałów na bramkę Metalu i kwestią czasu było podwyższenie rezultatu – opowiada Dariusz Rucki, grający trener istebnian. Jako się rzekło... W 50. i 65. minucie asysty Pawła Krężeloka finalizował Bartłomiej Rucki oraz Paweł Niewiadomski, co nie pozostawiło wątpliwości odnośnie wyższości Górala. Goście całkowicie bierni nie byli, by przywołać uderzenie z daleka Volodymyra Dubovyka w poprzeczkę.

Gole kibice w Istebnej oglądali jeszcze w 83. i 85. minucie. Wpierw Dawid Pawlus uderzył wybornie z 20. metrów z rzutu wolnego ponad murem, a błąd defensora Metalu spuentował skutecznym lobem na 5:1 B. Rucki. Czy to początek zwycięskiej serii Górala? – Mamy taką nadzieją. Na razie cieszymy się z udanego występu – dodaje D. Rucki.