
Faworyt łatwo nie miał
W Pietrzykowicach odrobiona została dziś zaległość z 4. kolejki ligi okręgowej. Bory podejmowały ekipę z Wisły i miały okazję zbliżyć się w tabeli do jej lidera.
Nie było to widowisko, które zostanie przez kibiców na dłużej zapamiętane. Sam mecz miał przebieg wyrównany, dużo było w nim walki w środku pola i prób, które najczęściej zatrzymywały się w okolicach 25. metra. Rywalizacji towarzyszyła też niestety nerwowa atmosfera z futbolem nie mająca wiele wspólnego. Piłkarze obu drużyn często kontestowali decyzje arbitra, który nad emocjami udzielającymi się zapanować usiłował chętnym sięganiem po kartki. Zapracował na nią nawet trener gości z Wisły Patryk Pindel, który jedynie wyraził swoją opinię, a zdaniem rozjemcy uczynił to w sposób nietaktowny. – Błędy pojawiały się w obie strony. Nam sędzia nie przyznał ewidentnego rzutu karnego w drugiej połowie. Generalnie zrobiło się nerwowo i nawet piłkarze skoczyli sobie w pewnym momencie do gardeł – mówi szkoleniowiec WSS.
Aspekt sportowy środowej zaległości to po jednym trafieniu dla obu zespołów. Prowadzenie w 48. minucie zdobyły Bory w następstwie akcji lewą stroną i celnego strzału Damiana Sanetry po dalszym słupku bramki strzeżonej przez Rafała Jacaka. Przyjezdni odpowiedzieć zdołali, gdy potyczka zbliżała się do nieuchronnego końca. W 86. minucie wrzutkę z prawej flanki wykonał Filip Piszczek, a będący na 8. metrze Sebastian Juroszek futbolówkę umieścił w siatce.
Jakkolwiek remis żadnej ze stron w pełni nie zadowolił, tak „oczko” na terenie wicelidera „okręgówki” to wartościowa zdobycz dla zespołu z Wisły. – Mamy generalnie dość ciężkie tygodnie, bo trochę punktów rozdajemy albo swoją słabszą dyspozycją, albo brakiem skuteczności, gdy gramy dobrze. Punkt na wyjeździe jest jakimś powodem do satysfakcji – komentuje Pindel.
Po stronie drużyny wyżej notowanej w tabeli niedosyt panował większy. Przy stanie 1:0 miejscowi swoje szanse na „zamknięcie” meczu mieli. Uderzenie Rafała Duraja z 12. metrów golkiper WSS przeniósł nad poprzeczką. Za moment z piłką na 3. metrze minął się Gabriel Duraj. – Szkoda, że wyniku na naszą korzyść nie podwyższyliśmy. Mamy czego żałować – podkreśla trener pietrzykowiczan Sebastian Gierat.