Dzisiejszy, półfinałowy mecz miał zupełnie inny przebieg od ostatniego starcia "rekordzistów" z zespołem z Torunia. Przede wszystkim zespół z Leszna nie zamierzał cofnąć się do defensywy, tylko postawił na odważniejsze środki w ofensywie. Czy to się opłaciło? 

 

Kto wie, jak potoczyłyby się losy tego meczu, gdyby w początkowej fazie meczu wysokimi umiejętnościami nie popisał się doświadczony golkiper Rekordu, Bartłomiej Nawrat, który dwukrotnie interweniował przy próbach gospodarzy. "Rekordziści" natomiast jedną z pierwszych okazji strzeleckich zamienili na bramkę. Stefan Rakić, po podaniu Sergieja Korsunova, wymanewrował w polu bramkowym rywala obrońców i umieścił piłkę w siatce. To trafienie ustaliło losy pierwszej połowy, co nie oznacza, że na boisku nie działo się nic. W 10. minucie Matheus "ostemplował" słupek, a tuż przed przerwą minimalnie niecelnie uderzał Sebastian Laszczak. 

 

1:0 to dość niebezpieczny wynik - parafrazując klasyka. Po przerwie jednak zawodnicy z Leszna nie mogli nawiązać walki z Rekordem przede wszystkim jeśli chodzi o cechy motoryczne. Ekipa gospodarzy wszak potrzebowała do awansu do półfinału trzech meczów i widać było, że w zespole tym odczuwalne były trudy - i tak - sukcesu. 

 

Bielszczanie z zimną krwią wykorzystali jednak słabszy moment leszczynian, a kwestia zwycięstwa została przesądzona tak naprawdę w odstępie 60 sekund. W 28. minucie Leszczak dobrym podaniem obsłużył Michał Marek. Chwilę później wychowanek Rekordu znów fetował trafienie - tym razem dobijając próbę Leszczaka. "Dzieło" zwieńczył natomiast bardzo aktywny "z przodu" tego dnia Mikołaj Zastawnik, który po dograniu Nawrata głową umieścił piłkę w siatce.