Osłabieni kadrowo gospodarze – ostatnio nie mający powodów do radości z racji porażek z LKS Bestwina i Sołą Kobiernice – podeszli do meczu z ekipą z Wilkowic z konkretnym planem, aby dostępu do własnej bramki chronić. Skutecznie ataki gości jaworzanie do pauzy rozbijali, oni też wypracowali sobie po jednej z kontr świetną okazję. Krystian Pytlarz dograł do Michała Pezdy, który uderzył wprost w Richarda Zajaca.

Wilkowiczan brak efektów w ofensywie nie zniechęcił, a po przerwie ciosów Czarni już nie uniknęli. – Przejęliśmy pełną kontrolę nad meczem. Wiedzieliśmy, że przy takim sposobie gry przeciwnika musimy być cierpliwi. Pokazaliśmy też wreszcie piłkarską jakość z przodu – oznajmia Krzysztof Bąk, szkoleniowiec GLKS Sferanet, którzy począwszy od trafienia Jakuba Caputy z 58. minuty po podaniu w tempo Dominika Kępysa bezpowrotnie przestali bić głową w przysłowiowy mur. Wspomniany asystent był zawodnikiem, który zespół z Jaworza pogrążył. W 70. minucie zabawił się z obrońcami Czarnych i świetnie przelobował Piotra Grabskiego. Na samym finiszu spotkania w pole karne do Dawida Kruczka dośrodkował Wiktor Borowicz, a egzekucja dokonana została przez Kępysa z najbliższej odległości. Przyjezdni potwierdzili tym samym, że formę złapali konkretną, a zwycięstwo numer 5. z rzędu to znamionuje.

Miejscowi nie zdołali ripostować choćby raz, aczkolwiek bliski powodzenia był m.in. Szymon Płoszaj. – Ciężko przy tak znaczących ubytkach przeciwstawić się drużynie ze składem stabilnym i mocnym. Mogliśmy zagrać trochę odważniej, agresywniej podchodzić do rywala, ale ten wygrał zasłużenie i należą się mu gratulacje – ocenia trener jaworzan Tomasz Wuwer.