Bardzo dobrze spisujący się jesienią czechowicki MRKS w drugiej części sezonu nie może wskoczyć na tory właściwe. Dlaczego? Na pewną zależność zwraca uwagę trener Michał Gazda. MRKS_PASJONAT MRKS po spadku z IV ligi prezentował się w „okręgowym” przeciętnie. Przełomowym momentem okazał się remis w ówczesnym liderem – GKS-em Radziechowy-Wieprz. Wiosenne zmagania podopieczni Michała Gazdy rozpoczęli źle. Na swoim koncie mają jedno zwycięstwo, jeden remis oraz „gratisowe” trzy punkty od Wilamowiczanki. W miniony weekend zremisowali właśnie z... GKS-em. – Początek rundy w naszym wykonaniu odbiega od oczekiwań, ale jesienią marsz w górę tabeli rozpoczęliśmy po meczu z GKS-em. Przed tym spotkaniem byliśmy skazali na pożarcie. Pokazaliśmy wtedy, że w piłkę grać potrafimy. Ponownie jesteśmy po remisie z tym zespołem – zauważa Gazda. – Brakuje nam wiosną szczęścia i skuteczności. Wypadają także z gry czołowi obrońcy i pomocnicy. Nieszczęścia się skumulowały. Wygraliśmy w tym roku jeden mecz z Tempem, w którym niemal każda kopnięta w kierunku bramki piłka wpadała do niej. W Chybiu czy Ustroniu mogliśmy się pokusić o zdobycz punktową, brakowało wspomnianego szczęścia – obrazuje początek rundy rewanżowej nasz rozmówca.

Jakim zatem cel przyświeca drużynie, która w zeszłym sezonie z hukiem spadła z IV lig? – Prozaiczny i prosty. W każdym meczu zamierzamy walczyć o trzy punkty, a na koniec sezonu o jak najwyższe miejsce w tabeli. Awansu nikt w klubie nie zakładał, choć runda jesienna mogła rozpalić apetyty kibiców. Najpierw musimy się uporać z problemami natury finansowo-organizacyjnej. Wychodzimy na prostą pod tym względem – klaruje opiekun MRKS-u. – Zespół po spadku przeszedł rewolucję kadrową. Stawiamy na chłopaków z Czechowic-Dziedzic i okolic. Wprowadzamy do drużyny wychowanków UMKS-u „Trójki”. Regularnie grają zawodnicy z rocznika 1995 – Łukasz Miszczak, Michał Adamus, Paweł Jurek oraz wypożyczony zimą z Rekordu, Piotr Juraszek. Na znaczące wzmocnienia nie mogliśmy sobie pozwolić. Mamy w pamięci problemy wynikające z zatrudniania „stranierich”. Dwa razy przeżywaliśmy w Czechowicach problemy z tym związane – dodaje.

MRKS w najbliższą niedzielę, na wyjeździe o przełamanie powalczy z nieobliczalnym beniaminkiem z Pruchnej. Potem zagra m.in. z Koszarawą, Beskidem, czy Bestwiną. – Do dalszej części sezonu podchodzimy ze spokojem. Spadek nam nie grozi. Celujemy w pierwszą piątkę, ale jeśli się nie uda, to nie będzie dramatu – kończy rozmowę z naszym serwisem trener czechowickiego zespołu.