Gospodarze dwukrotnie musieli wczoraj gonić wynik, raz ta sztuka im się udała, ponieważ przy wyniku 0:1 Jakub Pilch wykorzystał rzutu karny. Wobec rezultatu 1:2 również szukali wyrównania, udało im się zepchnąć rywala do obrony, ale nadziali się na kontratak i stracili w doliczonym czasie gry trzeciego gola. Zdołali jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki. – Przed przerwą oba zespoły były nieskuteczne. W drugiej były skuteczniejsze. Niewątpliwie wpływ na przebieg meczu miał gola Wojciecha Sadloka z rzutu wolnego. Przegrywaliśmy 0:1 i musieliśmy zaatakować odważniej. Szkoda, że nie udało nam się zdobyć bramki w pierwszej połowie – powiedział po końcowym gwizdku arbitra odpowiedzialny za wyniki GLKS-u Wilkowice Sebastian Gruszfeld.

Pasjonat odniósł trzecie zwycięstwo w sezonie, drugie z rzędu. Zasłużenie? – Myślę, że tak. Przez większość meczu to my prowadziliśmy grę. Szkoda, że wcześniej nie zdołaliśmy zdobyć gola, mieliśmy swoje okazje w pierwszej połowie. Przy wyniku 2:1 przeciwnik nas przycisnął, ale wyprowadziliśmy skuteczny kontratak. Zabrakło nam w końcówce pojedynku spokoju, mogliśmy uniknąć nerwówki i czerwonej kartki [za niesportowe zachowanie ukarany został Arkadiusz Bargiel – red.] – ocenił Artur Bieroński, grający trener zespołu z Dankowic.