- To był bardzo wartościowy sprawdzian. Bory prowadziły grę, były częściej przy piłce, ale taki też był nasz plan, aby szukać zagrożeń po grze w niskim pressingu i kontratakach - zdradza w rozmowie z naszym portalem trener Rotuza, Jakub Kubica. 

 

Zwykło się mawiać, iż piłka nożna to gra błędów. Słuszność tego powiedzenia widoczna była w tej konfrontacji. Ekipa z Bronowa w 15. i 22. minucie celebrowała trafienie. W obu przypadkach zdecydowanie lepiej mogła się zachować defensywa Borów. Najpierw stratę pietrzykowiczan wykorzystał Adrian Szczelina, a następnie Dawid Pisarek. Za każdym razem dobrze naciskał na obronę rywali Rafał Adamczyk. W 35. minucie zespół z Pietrzykowic mógł odpowiedzieć, jednak Adrian Granatowski świetnie zatrzymał Rafała Duraja w klarownej sytuacji. W końcu jednak pietrzykowiczanie pokusili się o złapanie kontaktu. Tuż przed przerwą Adrian Dobija skorzystał na błędzie Pisarka i umieścił piłkę w siatce. 

 

Po przerwie emocji było jeszcze więcej. W 65. minucie prowadzenie dla Rotuza podwyższył Rafał Adamczyk, który na gola zamienił dobrze rozegrany rzut wolny egzekwowany przez Bartłomieja Ferugę. Znów jednak Bory podjęły "rękawice". 120 sekund później niepilnowany Kacper Mrowiec zrobił pożytek z dogrania ze stojącej piłki przez Szymona Kacprzaka. W 78. minucie Rotuz prowadził 4:2, gdy Konrad Dzida wykorzystał błąd golkipera Borów. Zespół z Żywiecczyzny w 84. minucie raz jeszcze trafił do siatki rywala po golu Gabriela Duraja, jednak odmienić losów spotkania im się nie udało, choć w końcówce dobrej próby golem nie spuentował Michał Motyka.