Jeśli piłkarze Czarnych-Górala mają wiosną włączyć się do walki o czołowe lokaty w IV lidze śląskiej, to sobotni, zaległy mecz ligowy muszą wygrać. A nie będzie to wcale łatwe.

czarni_goral

Za trzecim razem dojdzie do skutku potyczka Czarnych-Górala z GKS-em 1962 Jastrzębie-Zdrój. Będzie to konfrontacja 6. w tabeli żywczan z aktualnym liderem rozgrywek. Jastrzębianie, jeden z główych faworytów na czwartoligowym froncie, mają w zapasie aż 11 „oczek” nad podopiecznymi Piotra Jaroszka. Sprawia to, że w rzeczywistości tylko sukces gospodarzy sobotniego spotkania, pozwoli im nieco zmniejszyć dystans przed zimową przerwą i liczyć na skuteczny pościg w rundzie wiosennej IV ligi śląskiej, grupy 2.

Ostatni mecz o punkty w tym roku dla piłkarzy z Żywca łatwy nie będzie i trudno mieć co do tego wątpliwości. GKS mijającej jesieni ani razu nie uznał wyższości drużyny przeciwnej, ledwie w trzech meczach remisując. Imponująco przedstawia się bramkowy bilans jastrzębian. Lider zdobył aż 46 goli, tracąc... 7! W dorobku żywczan, w optymistycznym kontekście zapowiedzi sobotniego szlagieru, komplet meczów bez porażki w roli gospodarza. Tylko dwa zespoły wywiozły z Żywca po jednym „oczku”. Sztuka ta nie udała się m.in. znajdującemu się na podium rozgrywek, Krupińskiemu Suszec.

Na czym jeszcze opierać nadzieje na finiszu rundy jesiennej? – W ostatnim meczu ze Spójnią Landek, zremisowanym 0:0, drużyna myślała najwyraźniej, że pójdzie nam łatwiej. Z liderem o dodatkową mobilizację można być spokojnym. Tu już sama marka rywala wyzwala pokłady zaangażowania – wyjaśniał nam niedawno szkoleniowiec Czarnych-Górala. Początek sobotniej batalii w Żywcu, z udziałem kibiców – co wcześniej nie było pewne – o godzinie 13:00.