Czapka z głowy przed Góralami za to, że od ładnych paru miesięcy, a konkretnie od grudnia 2014 utrzymują się w pierwszej „ósemce” ekstraklasy, która będzie walczyć niebawem o miano najlepszego polskiego zespołu klubowego, dającego tytuł mistrza Polski, jak również uprawniającego do gry w europejskich pucharach. Szacunek i poważanie należy też wyrazić Góralom za półfinał Pucharu Polski, choć słychać liczne głosy, że odpuszczenie tych rozgrywek i granie z Legią rezerwami, to świadome odebranie sobie szansy, a w piłce nożnej wszystko, jak wiemy jest możliwe i jak to mówił legendarny polski trener Kazimierz Górski „dopóki piłka w grze...”.

wojtulewski Ale też przed końcem rundy zasadniczej, na dwie ligowe kolejki przed podziałem tabeli, widać, że nasza wspaniała „góralska” drużyna jest z gatunku boskich, bowiem... jeden Bóg wie, kto i jak w niej zagra. Było parę meczów, jak się to teraz mówi „na zero z tyłu”. Ale było też karygodne przepuszczenie piłki, dające wyrównanie krakowskiej Wiśle, które – powiem szczerze, mimo mojej osobistej sympatii do tego zawodnika – dyskwalifikuje Richarda Zajaca jako bramkarza ekstraklasy. To samo z obroną Górali. Już się mówiło, że Leszek Ojrzyński znalazł wreszcie czwórkę defensorów potrafiącą grać na to „zero z tyłu”, ale jak się obserwowało, co z Tomaszem Górkiewiczem wyczyniał i jak go ogrywał w niemiłosierny sposób czarnoskóry Haitańczyk, pomocnik Wisły Kraków, Donald Guerrier, to ciarki przechodziły po karku. Każde jego dojście do piłki, wobec słabej postawy obrońców Górali, stanowiło zagrożenie bramki bielszczan. To  kluczenie z bramkarzami i obrońcami w zespole Górali, to jakby wędrówki niewidomego w labiryncie.

Zastanawiam się dlaczego prawdziwej szansy w ligowym meczu do tej pory nie dostał Robert Mazan, najdroższy piłkarz sprowadzony do klubu w jego całej historii. Jakby nie było jest on kapitanem młodzieżowej reprezentacji Słowacji i podporą tego zespołu. Tego nie mogę zrozumieć i to nie tylko moja skromna osoba, ale też i inni, z którymi z troską o góralskim zespole nieraz rozmawiam. W takim kontekście sprawy  wszyscy się zastanawiają, kto u Górali jest odpowiedzialny za politykę transferową. Sztab szkoleniowy, prezesi klubu, dyrektor sportowy, którego nazwiska nie znam i nie wiem czy takie stanowisko istnieje, skauci? A może przypadek i kit wciskany do klubu przez pazernych menedżerów? Ciekawe kto...

A tak w ogóle to piłkarze nie tylko Górali są w czepku urodzeni. Bo po pierwsze, choć grają co najmniej przeciętnie, to i tak niezłe otrzymują pieniądze. A jak zdarzy im się taki klops, jak Maciejowi Korzymowi w ostatniej akcji meczu w Łęcznej, gdzie nie trafił z 15 metrów do pustej bramki, choć mu nikt nie przeszkadzał, to nie ma sprawy. Sorry, nie wyszło, trudno... Powiem szczerze – wydaje się, że sytuacja w TSP wymknęła się trenerowi Leszkowi Ojrzyńskiemu spod kontroli. Co tu dużo gadać, zły byłem na Korzyma za zmarnowanie w Łęcznej tej „złotej” akcji meczu. Rozczarowali mnie w pojedynku z Wisłą i Zajac, i Górkiewicz. Wściekły byłem i z wielkim niedosytem opuszczałem nasz cudowny, piękniejący stadion po meczu z Wisłą.

Nie chcę wobec mojej ulubionej drużyny, bielskich górali używać mocnych słów, ale były momenty, w których można było odnieść wrażenie, że nasi słabiej wyszkoleni na tle krakowskiej Wisły piłkarze, swoje zajęcie, zawód traktują jako odrabianie pańszczyzny czy dopust boży. Jasne, że o grze naszego zespołu, któremu wszyscy na Podbeskidziu życzymy jak najlepiej można dyskutować w nieskończoność i każdy będzie miał swoje racje.

Teraz najważniejsze i bardzo trudne są dwa ostatnie mecze rundy zasadniczej. Ten w Gliwicach z Piastem i u siebie z Lechem Poznań na zakończenie. Wierzę w Górali, ale bardzo żal mi tych straconych punktów w Łęcznej i z Wisłą. Ufam trenerowi Leszkowi Ojrzyńskiemu oraz ambicji i klasie naszych zawodników, że w tych pojedynkach dadzą z siebie wszystko i awansują do górnej ósemki, w której zawalczą o coś więcej. I będzie to najlepszy ligowy sezon w historii bielskiej piłki nożnej. Na zapytanie Góralu czy Ci nie żal? Mam nadzieję, że odpowiedzą: „Nic się nie stało, bielszczanie nic się nie stało”. I awansują do pierwszej ósemki. Oby! Ja w to wierzę.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski