Odetchnęli z ulgą

Spokój po niedzielnym meczu z Błękitnymi Pierściec zapanował w Bąkowie. Gospodarze wypracowali sobie do przerwy zaliczkę golami Artura MąkiAdriana Gabrysia z rzutu wolnego i mimo odpowiedzi rywala z „11” tuż przed nadejściem pauzy, nie stracili rezonu. Wynik ustalony w premierowej odsłonie pozostał tym ostatecznym, a w ślad za tym Zryw prześcignął w tabeli ekipę z Rudnika. To niemal pieczętuje zachowanie a-klasowego bytu na kolejny sezon, bez względu na rozwój sytuacji związanej z kwestiami spadkowymi. – Wiadomo, że waży się to często do ostatniej chwili, więc cieszy nas, iż do derbowego meczu w Zabłociu przystąpimy tak naprawdę bez presji – przyznaje Artur Wiak, szkoleniowiec bąkowian.

W dorobku Zrywu znajduje się aktualnie 20 „oczek”. I nie jest to jednocześnie bilans satysfakcjonujący. W sporej liczbie meczów obecnego sezonu zespół z Bąkowa doświadczył wysokich porażek, mając zarazem zdecydowanie najsłabszą ofensywę z wszystkich uczestników rozgrywek. – Kończymy pomału ciężki dla nas sezon. Jeśli tylko byliśmy w pełnej kadrze, to potrafiliśmy urywać punkty zespołom z czołówki. W przypadku niedostatków brakowało pewności siebie, co przekładało się na nieudane występy – klaruje Wiak.

Ucieczka spod topora

Przysłowiowe określenie doskonale oddaje spektakularny finisz sezonu w wykonaniu LKS-u '99 Pruchna. Mecz „o życie” z Olzą Pogwizdów gospodarze rozpoczęli wybornie, bo w 1. minucie Kamil Gabryś trafił do siatki. Przed upływem kwadransa uczynił to ponownie, a przerwa nastąpiła, gdy podopieczni Michała Ćmicha prowadzili aż 3:0. Bez trudu też wygraną dowieźli do końcowego gwizdka, a postacią kluczową był wspomniany już Gabryś z hat-trickiem na koncie. – Byłem przekonany, że to spotkanie zakończy się wysokim zwycięstwem gospodarzy. Solidny napastnik to połowa sukcesu w piłce na tym poziomie, a zespół z Pruchnej takiego w swoich szeregach ma – wyjaśnia szkoleniowiec Zrywu.

Olzie do rozegrania pozostał w tym sezonie raptem 1 mecz, a dystans 5 punktów dzielący ją od niedzielnego konkurenta kwestię degradacji przesądza. Zamykający stawkę niemal przez całe rozgrywki LKS '99 ma natomiast spore szanse, by finiszować nawet na miejscu 11.

11, 5, 5

Kandydaci do awansu swoje mecze zgodnie wygrywali. Ba – swoich przeciwników rozbili swoim ofensywnym potencjałem. W Goleszowie najpewniej kluczowy krok do tytułu wykonał miejscowy LKS, który bez żadnych strat ograł ekipę z Zabłocia. Identyczny bagaż przyjęli w Brennej piłkarze Błyskawicy Kończyce Wielkie, choć do pauzy po trafieniu Jerzego Szymury nic na pogrom nie wskazywało. Victoria była najbardziej rozstrzelana. 4-krotnie siatkę LKS-u Rudnik „dziurawił” Eryk Rybka, koledzy również byli w formie, a wynik 11:1 to 2 z rzędu wstydliwa „dwucyfrówka” z perspektywy pokonanych.

– Victoria po zmianie trenera imponuje i nie sądzę, aby się zatrzymała. Bardziej zaciętej walki oczekiwałem w Brennej, choć to, że po punkty sięgnął ostatecznie faworyt nie zaskakuje – analizuje Wiak.

Do kompletu domowych zwycięstw z kolejki numer 24. dodać należy skalpy Strażaka Dębowiec i Cukrownika Chybie. Ten ostatni zespół sprawił niespodziankę, bo dzięki bramce „last minute” Rafała Szczygielskiego zaskoczył Iskrę Iskrzyczyn. – Cukrownik trochę złapał zadyszkę, ale pokazał, że jest zawsze zespołem, którego lekceważyć nie wolno – podsumowuje nasz rozmówca.

Wyniki 24. kolejki:
LKS Goleszów – Orzeł Zabłocie 5:0 (2:0)
Strażak Dębowiec – LKS Kończyce Małe 2:0 (1:0)
Beskid Brenna – Błyskawica Kończyce Wielkie 5:1 (1:0)
LKS '99 Pruchna – Olza Pogwizdów 5:1 (3:0)
Cukrownik Chybie – Iskra Iskrzyczyn 1:0 (0:0)
Victoria Hażlach – LKS Rudnik 11:1 (2:0)
Zryw Bąków – Błękitni Pierściec 2:1 (2:1)

TABELA/TERMINARZ