Wszystkie trzy dotychczasowe mecze ligowe Maksymiliana Cisiec w bieżącym sezonie „okręgówki” miały na wstępie identyczny scenariusz. To nie wystawia dobrego świadectwa zespołowi z Żywiecczyzny, bowiem za każdym razem jego piłkarze zaliczali falstart.

Cisiec_Radziechowy Sezon 2014/2015 Maksymilian rozpoczął kiepsko, bowiem po dwóch kwadransach premierowego spotkania z Koszarawą Żywiec rywale mieli w zapasie dwa trafienie. Gospodarzom pojedynku jego losy udało się odwrócić. Końcowy wynik to 3:2 na korzyść ekipy z Ciśca. Niestety, w kolejnych meczach Maksymilian żadnego „oczka” do swojego dorobku nie dopisał, mimo ambitnych pogoni. Z Zaporą Porąbka drużyna z Ciśca przegrywała 0:3, by zdobyć dwa gole, ale wrócić do domu na tarczy. Z kolei w konfrontacji z Metalem Skałką Żabnica gospodarze obudzili się przy wysokim prowadzeniu przeciwnika... 4:0! Potrafili w niespełna 20 minut przeprowadzić cztery skuteczne akcje, ale dali się też raz zaskoczyć w defensywie i polegli w iście hokejowym stylu 4:5.

W kilku więc aspektach można rozpatrywać postawę beniaminka „okręgówki” w sezonie minionym. Po pierwsze, najważniejsze – skąd tak fatalne początki meczów? – Gdybym był alfą i omegą, to pewnie odpowiedziałbym na to pytanie. Bardzo mnie to niepokoi i denerwuje, bo przecież defensywa nie zmieniła się personalnie w porównaniu do poprzedniego sezonu. Aż tylu bramek nie traciliśmy jako beniaminek. Problem widzę w tym, że jest jednak w naszym zespole spora grupa zawodników mniej doświadczonych, po ledwie jednym sezonie spędzonym na tym poziomie. Brakuje więc trochę „chłodnej głowy” – podkreśla Krzysztof Bąk, szkoleniowiec Maksymiliana.

W najbliższą sobotę zespół z Ciśca czeka kolejny trudny sprawdzian. Zatrzymać trzeba będzie ofensywę MRKS-u Czechowice-Dziedzice i to na terenie rywala. Jest na to pomysł? – Nie ulega wątpliwości, że musimy wyciągnąć wnioski i grę w obronie poprawić, bo na razie rywale potrafią nas boleśnie punktować. Personalnie konsekwencje ostatnich meczów na pewno będą, ale trzeba też pamiętać, że wielkiego pola manewru nie mamy. Za nami kolejne spotkanie, w którym zaczynamy grać dopiero po pierwszych zmianach w składzie w porównaniu do zestawienia wyjściowego. Nie tak jednak powinno to wyglądać – klaruje opiekun piłkarzy Maksymiliana.

O tym, że drużyna gole strzelać potrafi i tu większych kłopotów nie ma, świadczy 9 bramek w trzech potyczkach, co daje całkiem przyzwoitą średnią ofensywną. – Zdobywane gole to następstwo odważniejszej gry i atakowania większą liczbą zawodników. Ale wiadomo, że to wiąże się z odkrywaniem „w tyłach”, bo stawiamy wszystko na jedną kartę. Może potrzeba, abyśmy to my zdobyli pierwszego gola. Byłoby to takie przełamanie, dzięki któremu grałoby się nam łatwiej. Na razie fragmenty dobrej gry z naszej strony są zbyt krótkie – kończy trener Krzysztof Bąk.