„Demolka” – tak, euforia – niekoniecznie

Wystarczyło raptem 10. minut, by piłkarze z Brennej przekonali się, że z Cukrownikiem w obecnym sezonie nie ma „przelewek”. Gole Kamila Wójcikowskiego „napoczęły” gości, którzy po ciosach podnieśli się na krótko. Wspomniany nabytek „last minute” klubu z Chybia przed przerwą skompletował hat-tricka i wraz z kolegami z drużyny wysforował się na komfortowe prowadzenie 4:1. Skończyło się na pogromie – chybianie triumfowali 7:2, co wrażenie robić na ligowych konkurentach musi. – Wynik nie odzwierciedla tego, co się działo na boisku. Fakt – byliśmy lepsi, ale 7 bramek straconych przez Beskid to za dużo z perspektywy gry. Nam wychodziło wszystko – ocenia Szymon Miłek, szkoleniowiec gospodarzy ciekawego starcia.

Cukrownik wspiął się aktualnie na pozycję wicelidera a-klasowego z dorobkiem 14 punktów. O przypadku mowy być nie może. – Skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Wiemy, że możemy walczyć w tej lidze i chcemy mierzyć się z zespołami lepszymi od nas. Ci, którzy myślą o awansie muszą mieć z tyłu głowy, że trzeba będzie i nas pokonać, aby cel zrealizować – podkreśla trener Cukrownika, który ma do dyspozycji drużynę solidnie wzmocnioną personalnie. – Kadrowo nasza sytuacja jest lepsza w porównaniu do poprzedniego sezonu, ale ilość 4 transferów, w tym 2 wypożyczeń, to jednak bilans skromniejszy od niektórych innych ligowców – dodaje nasz rozmówca.

Bez żadnych strat

Ofensywny potencjał zespołów z Kończyc Małych i Pogórza jest wielu obserwatorom rozgrywek doskonale znany. Oba w weekend fetowały bezproblemowe zwycięstwa. Lider zaaplikował 4 gole Orłowi Zabłocie, z bagażem 5 bramek z Pogórza wyjechał Zryw Bąków. Triumfatorzy mogli liczyć m.in. odpowiednio na Szymona ChmielaKrzysztofa Kałużę, którzy po dwakroć trafiali do siatki rywali, ale także na świetne wywiązywanie się z zadań defensywnych.

Wspomniane ekipy, zaliczane do głównych pretendentów w walce o tytuł, dzieli aktualnie 6 „oczek”. Aspiracje szczególnie idą w parze w przypadku niepokonanych piłkarzy LKS-u Kończyce Małe. – W meczu przeciwko nam różnicy większej nie było widać, ale połowa drużyny lidera jest w jakimś sensie nowa, więc nie wszystko musi od razu optymalnie funkcjonować. Nie zmienia to ogólnej oceny, że to główny kandydat do awansu – ocenia Miłek.

Są i niespodzianki

Niedzielne spotkania, które przyniosły rozstrzygnięcia remisowe, to zgodnie niespodzianki. – Zespół z Pielgrzymowic szedł rozpędem po awansie z B-klasy, zdobył kilka wartościowych łupów i wyglądało na to, że i w Rudniku sobie bez problemu poradzi – wyjaśnia szkoleniowiec Cukrownika. Tymczasem... podopieczni Dariusza Kłody wypuścili prowadzenie 3:0, a konfrontacja zakończyła się remisem.

Podobnie równe zdobycze zgarnęli futboliści z Iskrzyczyna i Dębowca. Strażak pozostał jednym z tych zespołów, który w tym sezonie jeszcze nie przegrał, ale zarazem ponad połowy meczów nie wygrał. – Ale wkrótce tego należy się spodziewać. Nieprzypadkowo w Dębowcu bardzo wcześnie zadeklarowano odważnie walkę o najwyższe cele – podsumowuje Szymon Miłek. 

Wyniki 7. kolejki:
Cukrownik Chybie – Beskid Brenna 7:2 (4:1)
LKS Kończyce Małe – Orzeł Zabłocie 4:0 (3:0)
LKS '99 Pruchna – Błękitni Pierściec 1:4 (0:0)
LKS Pogórze – Zryw Bąków 5:0 (3:0)
Iskra Iskrzyczyn – Strażak Dębowiec 1:1 (1:0)
LKS Rudnik – Strażak Pielgrzymowice 3:3 (0:2)

TABELA/TERMINARZ