Po 30. minutach meczu, patrząc z perspektywy ekipy z Zebrzydowic, można było żywić nadzieję, że ta liderowi nieco krwi napsuje. Kiedy jednak po wcześniejszych kilku próbach bramkę Spójni „odczarował” strzałem z dystansu Damian Szczęsny, plan gości legł w gruzach. – Zabrakło nam koncentracji i podejmowania właściwych decyzji. Beskid przejął inicjatywę i mógł nas znacznie bardziej skarcić. 30 minut dobrej gry to na takiego rywala zbyt mało – ocenia Piotr Szwajlik, trener zebrzydowiczan, którzy do szatni schodzili w przerwie ze spuszczonymi głowami przy stanie 3:0 dla skoczowian. W 36. minucie Szczęsny obsłużony przez Mieczysława Sikory „zgrzeszył” skutecznością, a w 41. minucie rzutu karnego nie zmarnował Wojciech Padło.

Podopieczni Marcina Michalika tempa nie zamierzali zwalniać, ale równie efektywni z przodu już nie byli. Krzysztof Salach świetnie interweniował przy uderzeniach Szczęsnego oraz Marcina Jaworzyna. Skapitulował za to w 62. minucie, gdy Jaworzyn trafił do „pustaka”. Rezultat w sobotnim pogromie ustalił w minucie 87. Adrian Borkała, któremu asystował Szczęsny.

Gości w kontekście środowego meczu pucharowego w Nierodzimiu, bardziej od wysokiej, aczkolwiek przewidywalnej porażki w Skoczowie, zmartwiło stłuczenie stopy Tomasza Śleziony.