
Grunt to dobrze zareagować
Porażka 0:10 - to z pewnością boli wszystkich w Bestwinie, szczególnie, że LKS do meczu z "Goczałami" przystępował po wygranym meczu z "Zetką" Tychy.
- Nie wycofuję się ze słów, które wypowiedziałem po przyjściu do LKS-u. Chcę w Bestwinie spełniać kolejne cele i wiedziałem, że trzeba będzie sobie radzić w trudnych momentach i taki też nadszedł. W życiu będą jeszcze nie takie sytuacje, dlatego nie ma co się załamywać. Poziom drużyny z Goczałkowic przewyższa tę ligę i nie mieliśmy szans z nimi powalczyć. Trudno.
Zagraliśmy słaby mecz, ale we wtorek znów się spotkamy i zrobimy dobry trening. Reset i walczymy dalej - nie będzie łatwo się podnieść po 0:10, ale przejdziemy przez tę próbę charakteru - mówi Marcin Stefanowicz, trener LKS-u Bestwina, dla którego szacunek. Wszak nie każdy szkoleniowiec porozmawiałby z mediami po takim wyniku. Większość zapewne udawałaby "nieosiągalny abonent", zresztą - nawet w tej kolejce, po znacznie mniej dotkliwych porażkach były takie sytuacje...
Ale wracając do meritum, czyli do meczu. Nie miał on większej historii. Zespół z Goczałkowic strzelał na zawołanie i nie zamierzał się zatrzymywać. Nawet przy solidnym prowadzeniem młodzi gracze LKS-u II brali piłkę i biegli z nią na środek boiska. Taka postawa również jest godna przyklaśnięcia. Dla drużyny gości strzelał... nawet bramkarz. Kacper Wieczorkiewicz trafił po rzucie rożnym na 5:0. Co ciekawe, LKS zimą często trenował wariant rozgrywania rzutów rożnych z aktywnym bramkarzem, nawet przy korzystanym rezultacie. Dodatkowym bodźcem motywującym młodych zawodników z Goczałkowic był fakt, że przyglądał im się w Bestwinie Łukasz Piszczek, były reprezentant Polski.