A zadowoleni po meczu obfitującym w emocje różnego typu wyjechali faworyzowani goście. Tym samym dostąpią szansy na obronę trofeum zdobytego przed rokiem i kontynuację passy zapoczątkowanej skalpem pucharowym w sezonie jeszcze wcześniejszym. A czy inne rozstrzygnięcie było we wtorkowy wieczór w Istebnej możliwe?

Odpowiadając jednym słowem – niekoniecznie. Wygrał zespół, który miał więcej argumentów stricte piłkarskich, choć mecz mógł spod kontroli Tempa się wymknąć. Przyjezdni objęli prowadzenie w 35. minucie po strzale Damiana Szczęsnego z 20. metrów z rzutu wolnego. Za moment w starciu z rywalem przewinił Michał Tobiasz, a arbiter uznał, że manewr ten kwalifikuje się na pokazanie pomocnikowi Tempa czerwonej kartki. Do tego momentu ekipa z Puńcowa była aktywniejsza, by wspomnieć o uderzeniach Jakuba Legierskiego – jednym głową z 5. metrów, które zastopował Andrzej Nowakowski, drugim niecelnym z rzutu wolnego. Góral swoich szans szukał po wrzutach z autu, najbliżej powodzenia był strzał Andrzeja Kąkola, który minął cel.

Istebnianie na drugą połowę wyszli z przewagę zawodnika na boisku i... handicap ten zmarnowali. W 52. minucie kolejny stały fragment dał IV-ligowcowi pożytek. Szczęsny idealnie dorzucił na głowę Macieja Ruckiego, który szansy nie zmarnował. W szeregi Górala wkradła się nerwowość. Bezpardonowy atak na nogi Kamila Adamka „cegłą” przypłacił kapitan gospodarzy Antoni Kukuczka. Zdarzenie to miało miejsce w 55. minucie, a już 5. minut później Góral miał na murawie piłkarza mniej od konkurenta. Po stracie Dariusza Ruckiego akcję ratunkową wykonać musiał Dawid Sikora, a sędzia i jego odesłał przedwcześnie do szatni. Tempo w 67. minucie zwycięstwo przypieczętowało – Mikołaj Tobiasz podał do Tomasza Stasiaka, który przymierzył nie do obrony lewą nogą. – Chcieliśmy już później tylko dograć mecz i uniknąć kolejnych urazów. O tym szczerze mówiąc myśleliśmy najbardziej – zaznacza trener gości Michał Pszczółka, którego zmartwiły urazy J. Legierskiego oraz Pawła Leśniewicza odniesione w premierowej odsłonie potyczki.

– Nasz cały plan posypał się w drugiej części. Mieliśmy grać cierpliwie i czekać na swoje okazje, a sami stworzyliśmy sobie kłopot. Tempo wypunktowało nas swoim doświadczeniem – klaruje szkoleniowiec Górala.