Identyczny charakter miał wiosenny mecz obu ekip, w którym gospodarzem byli czechowiczanie, na trybunach w Zabrzegu grze przyglądała się ograniczona liczba widzów. Podobnie, jak wtedy lepiej na neutralnym gruncie czuli się futboliści MRKS-u, czego dowiedli rozstrzygnięciem potyczki na własną korzyść. A jak do tego doszło?

Czechowicki zespół zdominował mecz w jego początkowym fragmencie, szybko zyskując komfortowe prowadzenie. W 15. minucie wybornym strzałem z rzutu wolnego popisał się Krystian Patroń. Pomocnik MRKS-u zaskoczył Adriana Gołka choć do celu miał przeszło 30. metrów. Piłka nabrała jednak po uderzeniu takiej paraboli, na którą golkiper Górala nie był w stanie nic zaradzić. Zanim goście otrząsnęli się na dobre, ponieśli kolejną stratę. W 18. minucie po zamieszaniu pod bramką żywczan futbolówkę przejął Rafał Adamczyk, po czym „wjechał” między obrońców i strzałem po ziemi nie dał szans Gołkowi. Przy stanie 2:0 osłabł entuzjazm ofensywny podopiecznych Marcina Biskupa, przeciwnie zareagowali przyjezdni. Ostrzeżeniem dla czechowiczan była próba Grzegorza Szymońskiego z 24. minuty, stemplująca słupek „świątyni” MRKS-u. Oddanie inicjatywy gospodarzom nie przysłużyło się, toteż w 40. minucie Góral zasłużenie część dystansu zniwelował. Sytuację „oko w oko” z Patrykiem Kopciem wykorzystał Maciej Łącki, uprzednio jego koledzy sprytnie w szybkim tempie wykonali rzut wolny.

Przed zmianą stron wszystko zatem było w sobotniej konfrontacji możliwe. Tym bardziej, że kwadrans między 46. a 60. minutą należał wyraźnie do ekipy z Żywca. Dwukrotnie – w 54. i 58. minucie – przed szansą stawał Szymoński, lecz raz chybił obok słupka, raz jego intencje wyczuł golkiper MRKS-u. W bodaj najlepszym możliwym momencie gospodarze przebudzili się więc z długiego letargu. Szymon Jastrzębski w 60. minucie uderzył z 18. metra, ale wprost w bramkarza rywali. Niespełna 10. minut później zrobiło się nerwowo, bo czechowiccy piłkarze domagali się podyktowania „11” za powstrzymanie wbrew przepisom strzelającego Adamczyka. Wątpliwości nie było 120 sekund później. Sfaulowanego Łukasza Jastrzębskiego pomścił Mateusz Żyła, choć Gołek rzucił się w odpowiedni róg bramki. Do końca MRKS kontrolował już boiskowe zdarzenia, wynik podwyższyć mógł m.in. Grzegorz Gąsiorek, finalizujący wrzutkę Żyły z rzutu wolnego. Tak dogodnych okazji ambitnemu Góralowi zabrakło.


Protokół meczowy poniżej.