Walczyli do końca, opłaciło się. Beniaminek z Żywiecczyzny przegrywał w Jaworznie 0:1, po ostatnim gwizdku arbitra do swojego konta dopisał historyczny punkt. radziechowy

 – Tydzień temu przyglądałem się grze Szczakowianki. Wiedziałem, że ten zespół jest w naszym zasięgu. Przyjechaliśmy po zwycięstwo, ale remis nie jest złym wynikiem. Jestem zadowolony – stwierdził po ostatnim gwizdku arbitra Mariusz Kozieł, którego podopieczni na murawie sporo zdrowia zostawili. Od 40. minuty GKS Radziechowy-Wieprz gonił wynik. Wojciecha Barcika pokonał tuż przed końcem premierowej odsłony Tomasz Jarosz. – Straciliśmy futbolówkę w środku pola, byliśmy ustawieni zbyt szeroko, rywal wszedł w uliczkę, stanął oko w oko z naszym bramkarzem, który piłkę miał na rękach – analizuje opiekun „Fiodrów”.

Goście dążyli po przerwie do wyrównania, ale konstruowanym akcjom brakowało wykończenia. Do wysokości pola karnego wszystko układało się nieźle, szwankowało natomiast ostatnie podanie. Dopiero w minucie 80. beniaminek skutecznie sfinalizował wypad w okolice „świątyni” rywala. Maksymilian Cejel dograł do Piotra Trzopa, ten przerzucił futbolówkę na drugą stronę boiska do Mariusza Kosibora, który z powietrza uderzył celnie.

Brakowało nam spokoju, opanowania i chyba w wiary w to, że możemy ten mecz wygrać. W kilkunastu sytuacjach zawodziło ostatnie podanie, które powinno otwierać drogę do bramki. Rywal miał swoje okazje, Wojtek dwa razy interweniował bardzo dobrze, dzięki niemu zostaliśmy w grze – klaruje trener Kozieł.

Szczakowianka Jaworzno – GKS Radziechowy-Wieprz 1:1 (1:0) 1:0 Jarosz (40') 1:1 Kosibor (80')

GKS: Barcik – Tracz, Suchowski, Figura, Noga (90' Pawlus), M.Byrtek (70′ Dziedzic), Celej, Trzop, Jastrzębski (55' Kosibor), Sz.Byrtek, Salachna (60′ Janik) Trener: Kozieł