Szlagierowa batalia, mogąca nawet finalnie przesądzić kwestię mistrzostwa całej rundy, miała różne oblicza. Z początku lepiej prezentowali się bielszczanie, ale gdy zdobyli dosyć bezpieczną przewagę, do głosu doszli piłkarze z Landeka. Końcowy wynik nikogo nie zadowolił w pełni, ale z racji scenariusza meczowego więcej satysfakcji dało się wyczuć w szeregach zespołu przyjezdnego.

Gospodarze jako pierwsi strzelili gola, co miało miejsce w okolicznościach kontrowersyjnych. W polu karnym padł walczący z rywalem o pozycję Michał Studnicki, a „11” na wyegzekwował Giorgi Merebaszwili. Wcześniej Gruzin bliski był powodzenia stemplując poprzeczkę, ale i landeczanie nie byli całkowicie bezbronni, by wspomnieć o sytuacji z 15. minuty i interwenci Krystiana Wieczorka przy strzale Miłosza Misali.

Na starcie drugiej części Patryk Czader popisał się efektownym uderzeniem „w okienko” z rogu pola karnego i wydawało się, nic nie stanie „dwójce” Podbeskidzia na przeszkodzie, aby umocnić się na pozycji lidera rozgrywek. – Byliśmy nastawieni raczej defensywnie, taki był nasz pomysł na dzisiejszy mecz. Szacunek należy się zespołowi, że wynik 0:2 nas nie zniechęcił, aby walczyć dalej o korzystne rozstrzygnięcie – zauważa Mateusz Wrana, szkoleniowiec Spójni, która w 55. minucie połowę strat odrobiła, gdy po wrzutce Bartosza Rutkowskiego z rzutu wolnego futbolówkę do siatki wpakował Wojciech Pisarek. Zapewniło to ciekawy przebieg w końcowych fragmentach spotkania.

Bielszczanie podwyższyć rezultat mogli w 60. minucie, ale Michałowi Stempniewiczowi nieco precyzji zabrakło. Piłkarskiego farta zabrakło Merebaszwiliemu, którego próba po rykoszecie znów ostemplowała poprzeczkę bramki gości. Miejscowych za to uratował w jednej z sytuacji Tomasz Górkiewicz, który piłkę zmierzającą do celu wybił z linii. Ponownie zmiana wyniku nastąpiła, aczkolwiek dopiero w 88. minucie – dośrodkowanie Rutkowskiego z kornera zakończył celny strzał Łukasza Kopczyka, będący tym na wagę sobotniego podziału łupów.

– Mieliśmy właściwie przez cały mecz inicjatywę, częściej byliśmy w posiadaniu piłki i stwarzaliśmy sobie też dogodne sytuacje. Nie wygraliśmy jednak i odczuwamy spory niedosyt, bo jeśli chcemy być „w czubie” stawki, to nie możemy wypuszczać punktów z rąk po kosztownych błędach indywidualnych – ocenia Adrian Olecki, trener rezerw Podbeskidzia.