Wygraną 3:0 zakończyła się konfrontacja Beskidu z ekipą z Rajczy. Czy ten wynik można uznać za sprawiedliwy? - W mojej opinii końcowy rezultat jest mylący. Zagraliśmy dobry mecz, momentami brakowało nam skuteczności. Pierwszą bramkę straciliśmy po błędzie sędziego, kolejne dwie po naszych błędach - przyznał w rozmowie z naszym portalem trener Soły, Sebastian Gierat

 

- Wiedzieliśmy z kim rywalizujemy, mieliśmy swój plan na ten mecz i to zdało egzamin. Nie było łatwo, ale byliśmy skuteczni w swoich poczynaniach - powiedział z kolei Bartosz Woźniak, który oficjalnie zadebiutował na ławce trenerskiej Beskidu. 

 

 

Rajczanie już na początku meczu stworzyli sobie dobrą okazję. Z bocznego fragmentu boiska dogrywał w pole Mikołaj Franusik, lecz Filipowi Balcarkowi zabrakło nieco wyrachowania pod bramką przeciwnika. Z czasem do głosu zaczęli dochodzić skoczowianie. W 11. minucie strzałem z dystansu defensywę Soły postraszył Arkadiusz Trybulec. Kilka chwil później dwie sytuacje miał Michał Szczyrba: wpierw po rzucie wolnym, a następnie bezpośrednio uderzając z... rzutu rożnego. Beskid wreszcie jednak dopiął swego. W 17. minucie Jakub Krucek wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Damianie Szczęsnym. Jak się okazało, był to jedyny akcent strzelecki tym meczu. 

 

Druga część meczu rozpoczęła się idealnie dla gospodarzy. Ładną, zespołową akcję swojej drużyny strzałem z bliskiej odległości w 48. minucie sfinalizował Adrian Borkała. Od tego czasu rozpoczęła się ofensywna "nawałnica" Soły i należy zaznaczyć, iż przy większej skuteczności mecz mógł się potoczyć w inny sposób. Dwie dobre okazje stworzył sobie Marcin Lach, bliski szczęścia był Patryk Tomala, natomiast w poprzeczkę z rzutu wolnego trafił F. Balcarek. Beskid wykorzystał fakt, iż Soła się otworzyła, i w 86. minucie wynik spotkania ustalił Szczyrba, który wykorzystał sytuację sam na sam z Andrzejem Nowakowskim po dograniu Krucka.