Na brak emocji kibice przybyli na Stadion Miejski narzekać absolutnie dziś nie mogli. Ekstraklasowicz, już z nowym trenerem po rozstaniu z Waldemarem Fornalikiem, na samym początku mógł objąć prowadzenie, lecz Krystian Wieczorek obronił w 6. minucie uderzenie Adama Radwańskiego. Zagłębie przeważało, natomiast bielszczanie na tyle dobrze spisywali się w defensywie, że sytuacje klarowne przyjezdni stwarzali sporadycznie. Od czasu do czasu groźnie robiło się pod lubińską bramką. Jasmin Burić odbił m.in. w 27. minucie niezłą próbę Marcela Misztala.

Równo po godzinie swą obecność na murawie zaznaczył Luis Mata, który strzałem z kąta jednak Wieczorka nie zaskoczył. Nie zrobił tego również w 67. minucie Marek Mróz, a na odnotowanie zasługuje to o tyle, że zawodnik Zagłębia egzekwował... rzut karny - pierwszy i jak się okazało nie ostatni tego dnia. Po doskonałej interwencji swojego bramkarza Podbeskidzie wyraźnie nabrało animuszu. W 73. minucie próba Michała Willmanna została w ostatniej chwili sparowane przez Buricia. Także Paweł TomczykRadosław Zając usiłowali piłkę skierować do siatki, przy czym zabrakło im precyzji.

Dogrywka? Z owych 30. minut do wspomnienia m.in. wyrzucenie z boiska w 114. minucie Kacpra Gacha za nadmiar żółtych kartek czy sprytne uderzenie Mateja Mrsicia z rzutu rożnego, kiedy futbolówka ostemplowała poprzeczkę bramki Zagłębia. Wobec "pustego przebiegu" bramkowych zdobyczy, o awansie przesądziły rzuty karne. Wieczorek już na wstępie obronił strzał kapitana gości Damiana Dąbrowskiego. Z wyzwaniem poradzili sobie kolejni zawodnicy, w tym Tomczyk, Maciej Biernat i Mrsić. Ale wobec parady golkipera Zagłębia przy uderzeniu Jana Majsterka, zacięta batalia się wyrównała. W decydującej kolejce zawiódł mierzący zbyt wysoko Zając, zaś nie pomylił się Radwański, co wyrzuciło Podbeskidzie za burtę Pucharu Polski.