
V liga i „okręgówka” do pogodzenia?
Przed trudnym wyzwaniem stanie w nadchodzącym sezonie klub z Wilkowic. „Jedynka” zechce z całą pewnością wykonać krok w przód, by nie być jedynie średniakiem w V-ligowej stawce. Rezerwy z kolei pełnić będą często niewdzięczną rolę beniaminka po awansie z A-klasy.
Słowo „optymizm” dobrze jednak oddaje nastroje w Wilkowicach krótko po zakończeniu wszystkich rozgrywek sezonu 2024/2025. – Myślę, że sobie poradzimy w tym układzie, który na nas czeka. W zeszłym roku wycofaliśmy drużynę juniora starszego, aby więcej młodzieży występowało w „dwójce”. To wpisuje się w naszą ogólną koncepcję, aby wychowankowie i juniorzy mieli jak najczęściej okazję do gry. Tego zamierzamy się konsekwentnie trzymać – mówi Krzysztof Bąk, szkoleniowiec „jedynki” GLKS Nacomi.
Jak podkreśla, właśnie ogrywaniu młodych zawodników służyć będzie drużyna rezerw, a owego trendu nie zmienia fakt awansu na wyższy pułap w ligowej hierarchii. – Pod kątem samej „dwójki” nie zamierzamy specjalnie nikogo ściągać z zewnątrz. To projekt stworzony w głównej mierze dla naszej młodzieży. Przez lata postawiliśmy w Wilkowicach na szkolenie i dochowaliśmy się zdolnego pokolenia. Trudno, aby teraz mieli grać inni – podkreśla nasz rozmówca.
Szkoleniowiec nie wyraża zarazem szczególnych obaw o wyniki beniaminka GLKS Nacomi II w „okręgówce”. – Nie dalej, jak rok temu, tymi samymi zawodnikami walczyliśmy w A-klasie „łeb w łeb” z „trójką” Podbeskidzia. Nie wiem, dlaczego mielibyśmy sobie nie poradzić po awansie, skoro wspomniany przeze mnie zespół był jednym z najlepszych w lidze okręgowej. Nasza młodzież jest na tyle zdolna, aby sobie poradzić. Zespół oparty o zawodników z rocznika 2006, wsparty o tych z 2007 i starszych piłkarzy, którzy nie mają już ambicji na grę w V lidze, będzie według mnie bardzo ciekawy. Reasumując, jako takich obaw sportowych względem drużyny prowadzonej przez Michała Osierdę nie ma – klaruje Bąk.