Horrory nie są im straszne
Finałowa rywalizacja o awans do PlusLigi rozpoczęła się od dreszczowca. Ale takiego właśnie scenariusza w bielsko-będzińskim starciu można się było spodziewać. Co ciekawe, to siatkarze z Będzina mieli znacznie więcej powodów do zadowolenia we wstępnej fazie gry.
W niej górowali nad gospodarzami, ci zaś popełniali sporo błędów, co umożliwiło siatkarzom MKS-u zbudowanie przewagi 10:6. Odrobienie dystansu nastąpiło po blokach Adriana Hunka, ale niebawem goście odpowiedzieli tym samym elementem, odskakując na 16:14 po zastopowaniu Hunka i Tomasza Piotrowskiego. Na finiszu podopieczni Wojciecha Serafina dołożyli zagrywkę, a bezpośrednie zdobycze Jakuba Rohnki i Brandona Koppersa wyraźnie ostudziły zapędy przeciwnika.
Niewidoczny dotąd lider BBTS-u Jake Hanes w secie drugim przebudził się, wtórował mu w ofensywie Bartosz Pietruczuk, dzięki czemu kibice byli świadkami równorzędnej walki. Aż 3 z rzędu pomyłki w ataku Rohnki dały miejscowym zapas 18:16, z którego jednak nie skorzystali. Przy zagrywce Koppersa będzinianie wyszli na prowadzenie 23:20 i choć zaprzepaścili 2 piłki setowe, to po zerwanym ataku Pietruczuka mogli fetować mimo wszystko zasłużoną wygraną 26:24.
Niekorzystne zdarzenia z perspektywy najlepszej drużyny rundy zasadniczej okazały się czynnikiem mobilizującym. Jarosław Macionczyk z premedytacją coraz częściej kierował piłki do Hanesa, który radził sobie z blokiem i obroną MKS-u, gwarantując swojej drużynie bezpieczną zaliczkę 17:13. Pościg będzinian był realny, ale nie wobec zmarnowanych przez nich szans w kontrach. Podobnie było po zmianie stron. Bloki Mateusza Zawalskiego i Piotrowskiego na Mateuszu Kańczoku doprowadziły do wyniku 19:16 dla BBTS-u. Przyjezdni wówczas ryzykowali na potęgę, ale w polu zagrywki także się mylili. Wreszcie w ostatniej akcji na 25:21 Hanes pocelował zagrywką Kajetana Marka.
Tie-break, wzorem obu spotkań półfinałowych z ekipą z Bydgoszczy, znów należał do BBTS-u. Wprawdzie po błędzie Macionczyka zawodnicy MKS-u "odjechali" na 8:6, ale zupełnie pogubili się przy stanie 11:9. Ich atakujący zatracił skuteczność, dość wspomnieć, że przy piłce meczowej Kańczok uderzył w aut, a wcześniej aż 2 "czapy" założył mu Pietruczuk.
W piątek rywalizacja zagości w Będzinie. Jeśli BBTS i ten mecz wygra, dostąpi szansy zakończenia serii u siebie. I o ile wczoraj bielszczanie mieli sporo szczęścia, tak pewne jest, że I-ligowe zmagania finiszują triumfem drużyny najzwyczajniej lepszej, wszak aż 3 zwycięstwa oznaczać będą przepustkę do siatkarskiej elity.
BBTS Bielsko-Biała – MKS Będzin 3:2 (20:25, 24:26. 25:21, 25:21, 15:12)
BBTS: Macionczyk, Hunek, Siek, Hanes, Pietruczuk, Piotrowski, Fijałek (libero) oraz Ledwoń (libero), Coenen, Gryc, Gil, Zawalski
Trener: Brokking