Nie byli jednak w stanie zdominować zespołu Spójni, który prócz ambicji i zaangażowania przeciwstawił gościom piłkarskie walory. Przed przerwą skuteczna okazała się jedna akcja zebrzydowiczan. Paweł Orszulik piłkę dośrodkował, a Krystian Strach, jeszcze do niedawna związany z klubem z Wisły, pokonał Andrzeja Nowakowskiego. Krótko po wznowieniu gry boisko z powodu kontuzji opuścić musiał Sebastian Nowak, ale i brak kapitana nie wybił futbolistów Spójni z właściwego rytmu. W 53. minucie Tomasz Śleziona po indywidualnej szarży uderzył w kierunku bramki WSS Wisła, doświadczony golkiper przyjezdnych ku zaskoczeniu ze strzałem z pozoru niegroźnym sobie nie poradził. Trafienie na 2:0 było zarazem klamrą dla solidnej postawy Spójni.

Emocje jednak bynajmniej się nie zakończyły. W 72. minucie Dawid Piguła dopuścił się przewinienia w obrębie „16”. Z „wapna” sprawiedliwość wymierzył Szymon Płoszaj i... „nerwówka” stała się faktem. Zwłaszcza, że nieco wcześniej wiślan dobić nie potrafili w wybornych sytuacjach Strach i Śleziona. – Do momentu straty gola spisywaliśmy się bez zarzutu. Rywal miał przewagę optyczną, ale większego zagrożenia nie stwarzał – klaruje trener miejscowych Grzegorz Sodzawiczny.

W końcówce podopieczni Tomasza Wuwera usilnie wynik próbowali zmienić i byli tego nawet bliscy przy licznych wrzutkach w pole karne Spójni. Mateusz Tomala w 85. minucie gola zdobył, ale... arbiter dopatrzył się spalonego. Z kolei w 94. minucie futbolówkę między słupkami umieścił Marcin Mazurek po zagraniu Płoszaja, lecz i tym razem ku sporemu zdumieniu gości rozjemca na środek boiska nie wskazał.

Ostatecznie więc drużyna z Wisły poniosła pierwszą w sezonie porażkę, jednocześnie przeciwnik cieszył się z premierowego sukcesu w obecnych rozgrywkach.