Dwoił się i troił Ireneusz Jeleń, aby nie dopuścić do porażki swojego zespołu na inaugurację. To za sprawą eks-reprezentanta Polski gospodarze w 14. minucie objęli prowadzenie i było ono zasłużone w odniesieniu do przebiegu gry. Zanim to nastąpiło Patryk Skakuj sprawdził czujność Rafała Jacaka, a krótko po bramce napastnika, doświadczony golkiper WSS powstrzymał Macieja Kaczmarczyka.

Goście, w których z racji perturbacji w Cieszynie w trakcie zimy, upatrywano jednak faworyta derbów, przebudzili się w 21. minucie i od razu tego efektem było zmuszenie Mateusza Kudrysa do kapitulacji, czego uderzeniem z dystansu dokonał Daniel Bujok. Ponownie piłka w siatce Piasta znalazła się w 40. minucie, kiedy Paweł Leśniewicz wykorzystał "11". A że swój snajperski dzień miał Jeleń, to w 45. minucie zapobiegł stracie swojej drużyny podczas przerwy.

Do samego już końca konfrontacja miała przebieg bardzo wyrównany. Co zatem przesądziło o triumfie zespołu z Wisły? Doskonała dyspozycja Jacaka, który stopował po powrocie na murawę strzały Kaczmarczyka i Jelenia, jak również osłabienie liczebne Piasta, stające się faktem w 63. minucie po "cegle" za nadmiar żółtych kartek Dominika Plinty. Grając w "10" cieszynianie dali się zaskoczyć 2-krotnie. W 65. minucie kontrę WSS sfinalizował Leśniewicz, a w 84. minucie trafienie na wagę zwycięstwa na swoim koncie zapisał Wojciech Małyjurek. Te "fanty" podopiecznych Marcina Michalika przedzieliło skompletowanie hat-tricka przez Jelenia. Miejscowi tym samym pozostawili po sobie dobre wrażenie, wiślanie fetowali wartościowy łup w delegacji.

- Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne zadanie, ale na boisku działy się rzeczy nie do przewidzenia. Najlepiej świadczy o tym fakt, że musieliśmy strzelić aż 4 gole, aby ambitnie walczącego przeciwnika ostatecznie pokonać - oznajmił trener debiutujący w oficjalnym meczu na ławce ekipy z Wisły.