Gdyby w początkowej fazie meczu ekipa z Węgierskiej Górki zaskoczyła gospodarzy, a okazje ku temu miał Kordian Mozol, to być może scenariusz rywalizacji byłby choć trochę nieoczekiwany. A tak, po objęciu prowadzenia przez Victorię – w 22. minucie po celnym uderzeniu Henryka Krzywonia w następstwie „centry” Bartosza Żyły – faworyt zrealizował swój optymalny plan na inaugurację. – Zagraliśmy tak, jak przystało na wicelidera ligi. Wygraliśmy zasłużenie, a do tego uniknęliśmy momentów rozluźnienia, co w takich meczach często się zdarza – mówi Jakub Mrozik, szkoleniowiec zespołu z Hażlacha.

Drużyny udały się na przerwę po podwojeniu zaliczki Victorii. W 38. minucie Szymon Paluch sytuacyjną piłkę skierował do siatki efektowną przewrotką. Gra Metalu posypała się po przerwie. Raz Żyła, a raz Patryk Kabiesz asystowali trafiającemu do siatki Kamilowi Szajterowi w 49. i 54. minucie, zaś w 68. minucie Kacper Brachaczek pokonał Dominika Szczotkę „z wapna”, po uprzednim przewinieniu na Żyle.

Zamykających ligową tabelę piłkarzy Metalu nie było równocześnie stać choćby na gola honorowego. – Trudno było oczekiwać, że coś zdziałamy, skoro swoich szans nie wykorzystaliśmy w pierwszym fragmencie spotkania. Musimy poprawić motorykę, bo poza początkiem meczu ustępowaliśmy jednak wyraźnie przeciwnikowi – klaruje trener przyjezdnych Zbigniew Skórzak.