Jak w bokserskim ringu
W niedzielne popołudnie ciekawą konfrontację stoczyli zawodnicy Rotuza Bronów, którzy podejmowali IV-ligowe rezerwy Podbeskidzia.
Młodzi bielszczanie zaczęli mecz odważnie, na dużej intensywności. Z tym w pierwszej połowie problem mieli bronowianie, którzy sprawiali problem drużyny wystraszonej. Mimo iż to po ich stronie było doświadczenie…
W 5. minucie groźną próbę Krzysztofa Twardosza przytomnie zablokowali defensorzy Rotuza. W odpowiedzi niecelnie w szeregach Rotuza uderzał Daniel Feruga. Kolejna sytuacja miała miejsce w 17. minucie. Lewym skrzydłem pognał Hubert Szatanik, jednak jego próbę obronił Joachim Giźlar. W 25. minucie kibice zobaczyli premierowe trafienie. Podanie z głębi pola wykorzystał Arkadiusz Krańczuk, z zimną krwią finalizując pojedynek sam na sam. Młodzi Górale poszli za ciosem i chwilę później było już 2:0, gdy Patryk Burda skorzystał na dużym błędzie defensywy Rotuza. Jeśli już jesteśmy przy błędach… Takowego następstwem było kontaktowe trafienie dla gospodarzy w 34. minucie. Bramkarz rezerw Podbeskidzia, Krystian Wieczorek, źle wyszedł do dośrodkowania z rzutu rożnego, a w podbramkowym zamieszaniu przytomnie odnalazł się Konrad Dzida.
Po przerwie widzieliśmy odmieniony zespół z Bronowa. Mniej w ich poczynaniach było niedokładności i chaosu. Na efekt nie trzeba było długo czekać. W 52. minucie Feruga świetnie dośrodkował z rzutu wolnego na głowę Jakuba Mencnarowskiego i celnym strzałem doprowadził do wyrównania. Napędzony Rotuz poszedł po kolejne trafienie. W 62. minucie Feruga asystował z rożnego przy główce Dzidy.
Koniec emocji? Wręcz przeciwnie! Znów do głosu zaczęli dochodzić piłkarze rezerw Podbeskidzia, którzy w 67. minucie doprowadzili do stanu 3:3, gdy Krańczuk znów wykorzystał sytuację jeden na jeden z bramkarzem Rotuza. Chwilę później młodzi Górale znów prowadzili, a z bliskiej odległości do siatki trafił Twardosz. Do końca meczu obie drużyny miały swoje okazje, jednak stan 4:3 utrzymał się do ostatniego gwizdka arbitra.