Niewielu obserwatorów, kibiców i trenerów związanych z żywiecką A-klasą widziało w gronie zespołów walczących o podium beniaminków. Jeden z nich – LKS Sopotnia – jesienią spisywał się bardzo dobrze. aklasa_zywiec Podopieczni Tomasza Cieślika rozpoczęli zmagania od pięciu zwycięstw z rzędu. Rundę jesienną zakończyli tuż za „pudłem”, do drugiej Soły Rajcza i trzeciego Skrzycznego Lipowa tracą trzy punkty, ale rozegrali o jeden mecz mniej. Spotkanie z zespołem z Pewli Ślemieńskiej zostało przełożone na wiosnę. Podkreślić należy nietypowy charakter występów beniaminka, o punkty walczył tylko w roli drużyny przyjezdnej. – Runda w naszym wykonaniu była bardzo udana. Zaprezentowaliśmy się dobrze grając tylko na wyjazdach. Mały niedosyt jednak odczuwam, bo mogło być nieco lepiej, mogliśmy zakończyć pierwszą część sezonu na podium, pomimo przełożonego meczu 13. kolejki – mówi trener Cieślik. – Naszą mocną stroną jest kolektyw, zaangażowanie oraz atmosfera w zespole. Praktycznie na każdą pozycję mam po dwóch zawodników – dodaje.

LKS Sopotnia wiosną wszystkich rywali podejmować będzie na „własnym” boisku... w Jeleśni. – Z oddaniem naszego boiska nie zdążymy, dlatego wszystkie mecze będziemy rozgrywać po sąsiedzku, w Jeleśni. Myślę, że będziemy mogli mówić o atucie własnego boiska, będziemy na nim trenować, zdążymy go poznać – klaruje nasz rozmówca, który zapowiada kontynuację dobrej postawy. – Przed każdym meczem zakładaliśmy sobie grę o trzy punkty, wiosną będzie identycznie. Nie wyobrażam sobie innego podejścia do meczu – podkreśla.

Beniaminek należy do grupy pościgowej. Stawce wyraźnie „odjechała” LKS Leśna. – Lider był zdecydowanie najlepszym zespołem. Leśna fajnie gra piłką, trener dysponuje szeroką i wyrównaną kadrą – ocenia.

Piłkarze Sopotni spotykają się aktualnie raz w tygodniu. W styczniu ruszą intensywne przygotowania. – Runda się dopiero skończyła, a my już czekamy na drugą część sezonu. Przerwa jest długa, ale to jest czas dla nas trenerów. Ten kto wykorzysta okres przygotowawczy dobrze, będzie wiosna zbierał owoce swojej pracy – kończy Cieślik.