![](/static/thumbnail/article/med/92715.webp)
Jest... żle
Dotkliwą porażkę poniósł Rotuz na terenie zespołu z Bierunia Nowego. Bronowianie dali sobie zaaplikować aż siedem goli...
Rotuz po niezłym początku sezonu wyraźnie obniżył swe loty. W czym tkwi problem? Na to pytanie znają odpowiedź tylko w Bronowie. Nie ma jednak co lukrować rzeczywistości - forma bronowian ostatnimi czasy jest słaba, by nie powiedzieć bardzo słaba. To cały czas jednak jest zespół, który potrafi grać w piłkę i ma w swoich szeregach dobrych jakościowo zawodników. Rotuz to też jest drużyna, na której ławce trenerskiej zasiada Jakub Kubica. To szkoleniowiec, który potrafi przygotować drużynę do danego spotkania. Może więc deficyty bronowian leżą w cechach wolicjonalnych i braku wiary we własne możliwości?
Spotkanie z Piastem pokazało, że może być w tym cząstka prawdy. Wynik 0:7 chluby nie przynosi, ale paradoksalnie - Rotuz miał w tym meczu sporo bramkowych sytuacji. Kilkukrotnie swej szansy szukał Patryk Strzelczyk, bliski trafienia po rożnym był Bartłomiej Bieńko. Po zmianie stron szczęścia nie miał Konrad Dzida. Skuteczność jednak nie była tego dnia domeną Rotuza i po prawdzie nie jest w ostatnich tygodniach, bo i z rezerwami LKS-u bronowianie kreowali sytuacje. Zatrważająco banalnie natomiast zespół z Bronowa tracił gole... Większość z 7 straconych bramek były konsekwencją kardynalnych błędów w defensywie. Opisywanie każdej z nich odpuścimy.
- Boli ta porażka. To był na pewno najsłabszy mecz od kiedy jestem w Bronowie. Tak wysokiej przegranej w lidze jeszcze nie zaznaliśmy - ocenia Kubica.