Wymieniani w gronie kandydatów do awansu ustronianie musieli przełamać zwycięską serię LKS-u Bestwina, który po wygranych nad Spójnią Zebrzydowice i Koszarawą Żywiec mierzył w hat-tricka. Gospodarze bliscy byli tego, by i w sobotę nie ulec przeciwnikowi, ale... to po stronie przyjezdnych znalazła się jedna skuteczna akcja w sobotnie popołudnie. Mowa o sytuacji z 64. minuty. Michał Pietraczyk otrzymał podanie z głębi pola od Arkadiusza Trybulca, będąc sam przed Mateuszem Kudrysem uderzył precyzyjnie w same „widły” bramki bestwinian. Tych strat niepokonani dotąd podopieczni Sławomira Szymali odrobić nie byli w stanie, choć w końcówce kibice piłkę w siatce już widzieli. Goście z Ustronia omal nie zapisali na swoim koncie „samobója”, w innej z sytuacji bohaterem został Patryk Kierlin, który przytomnie zachował się przy rzucie wolnym autorstwa Mateusza Droździka. Próby Kuźni, na które można zwrócić uwagę, to chybione strzały Tomasza Zaręby oraz Mieczysława Sikory, ale przyznać trzeba, że obie ekipy widowiskowego futbolu, obfitującego w bramkowe okazje, dziś nie zademonstrowały.

Powiedzieli po meczu:

Sławomir Szymala (LKS-u Bestwina): Kuźnia prowadziła grę przez większość czasu, ale trudno powiedzieć, aby miała wyraźną przewagę. Remis bardzo byśmy sobie szanowali i był on w naszym zasięgu. Nie brakowało dziś walki, mimo tego spotkanie mogło się podobać, bo żadna ze stron ustąpić pola nie zamierzała. Żałujemy, że nie udało się podtrzymać passy, ale liczę na pozytywną reakcję zespołu.

Mateusz Żebrowski (szkoleniowiec Kuźni): Staraliśmy się grać wysoko pressingiem na połowie przeciwnika i to przyniosło skutek, bo rywale do sytuacji bramkowych długo nie dochodzili. Sami przeprowadziliśmy kilka niezłych akcji oskrzydlających, a cenny sukces przyniosła nam konsekwentna gra. Na trudnym terenie sięgnęliśmy po pełną pulę i mam nadzieję, że teraz już falstart zaliczony w Żywcu na wstępie rozgrywek nie będzie nam ciążył.

Protokół meczowy poniżej.