W nim brylowali goście, którzy niespodziewanie już po niespełna kwadransie prowadzili 2:0. Wpierw w 5. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Paweł Sudoł, czyniąc to tak dokładnie, że Konrad Krucek piłki nie zdołał zastopować. Za moment skoczowianom dopisało szczęście, bo po kontrze Daniel Podbioł ostemplował poprzeczkę. Nim gospodarze się otrząsnęli, otrzymali kolejny cios. Trafienie Konrada Hasiora z 14. minuty mocno obciąża konto defensorów Beskidu...

Cóż z tego, że podopieczni Bartosza Woźniaka, dzierżący dotąd w V-ligowych zmaganiach miano zespołu u siebie niepokonanego, zaprezentowali się w dalszej części meczu o niebo korzystniej. Jedynie w 51. minucie mieli faktyczny powód do zadowolenia, kiedy akcję Krzysztofa Surawskiego zakończył w sposób optymalny mierzonym uderzeniem Jakub Fiedor. Kilka innych prób Beskidu – w szczególności z premierowej połowy meczu – elementu zaskoczenia nie miało. Strzały Fiedora i Krystiana Dudajka padały zgodnie łupem Bartosza Wikara, z kolei przy próbie Konrada Chrapka golkipera Fortecy wsparli ofiarnie obrońcy. Emocji nie brakowało w końcowym fragmencie spotkania, gdy bramkarza gości przetestował Michał Szczyrba, ale przed przegraną skoczowian nie zdołał uchronić.

– Do 20. minuty źle to wyglądało i ciężko to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Wydawało się, że możemy w ogóle nie wrócić do walki o korzystny wynik. Mieliśmy później optyczną przewagę przy cofniętym rywalu. W szatni poskutkowała męska rozmowa i niedosyt po drugiej połowie jest ogromny. Widziałem determinację, aby doprowadzić przynajmniej do wyrównania. Przez pryzmat całego meczu na porażkę nie zasłużyliśmy i oby był to bodziec do dalszej pracy – analizuje trener Beskidu.