Bez bramkowych "łupów" upłynęły pierwsze trzy kwadranse starcia ekip, które - z założenia - stawiają na młodzież. Nie oznacza to jednak, że placu gry działo się nie wiele. Zarówno za rezerwami Rekordu, jak i GKS-u Tychy stało sporo piłkarskiej jakości i mądrej gry. W 13. minucie bliski szczęścia był Marek Profic, który groźnie przymierzył z rzutu wolnego. Następnie dobrą próbę odnotował Szymon Młocek, lecz również bez "happy endu". "Bezrobotny" w bramce gospodarzy nie był z kolei Jakub Szumera, który kilka razy zmuszony został do wykazania się umiejętnościami. 

 

Kibice, którzy czekali na "konkrety", doczekali się ich po przerwie. Wynik spotkania na początku drugiej połowy otworzył Adam Gibiec, który na gola zamienił dogranie z rzutu wolnego od Profica. W tzw. międzyczasie piłkę zdążył przytomniej zgrać Arkadiusz Krysik. 3. minuty później było już 2:0, gdy Szymon Bogunia wykorzystał świetne podanie od Profica. W 65. minucie było już "po zawodach". Faulowany w polu karnym rywala był Jakub Kempny, a z "wapna" nie pomylił się Profic. 

 

Więcej goli w tym starciu nie odnotowano, a szkoda! Bo okazje ku temu były, z jednej i z drugiej strony. Najlepszą okazję w końcówce zaprzepaścili jednak tyszanie. W 76. minucie Denis Matyśkiewicz "ostemplował" poprzeczkę bramki "dwójki" Rekordu.