Klątwa beniaminka
Spotkanie z Krupińskim Suszec było trzecim meczem w tej rundzie beniaminka z Hecznarowic, w którym wypuścił wygraną z rąk w końcowych minutach...
- Nie wiemy, za co nas tak kara los... To już trzeci mecz w tej rundzie, gdzie tracimy punkty w końcówce. To boli... Niemniej, staraliśmy się grać w piłkę. Było to dobre, otwarte spotkanie dwóch beniaminków - ocenia w rozmowie z naszym portalem szkoleniowiec Sokoła, Bogdan Swarzyński.
Pierwsza część spotkania była pozytywna dla ekipy z Hecznarowic. Sokół był drużyną groźną w ofensywie, co mogło przynieść skutek w 15. minucie. Faulowany w polu karnym rywala był Artur Mynarski, jednak strzał z "wapna" Adriana Pająka obronił bramkarz gości. Sytuacja ta nie zemściła się na gospodarzach, którzy w 35. minucie dopięli swego. Bartłomiej Zwaryczuk wykorzystał prostopadłe dogranie od Patryka Walczyka i umieścił piłkę w siatce.
Po zmianie stron odważniej nacisnęli gracze Krupińskiego, doprowadzając do wyrównaniu po akcji środkową strefą boiska. To jednak spotkało się z ripostą hecznarowiczan. W 75. minucie Walczyk "na raty" wykorzystał podanie od Mateusza Markiela. Mecz nieuchronnie zbliżał się ku końcowi i wydawało się, że Sokół zainkasuje upragniony komplet punktów. Powtórzył się jednak scenariusz znany z meczów z LKS-em Studzionka i JUW-e Jaroszowice - beniaminek z Hecznarowic stracił bramkę na 2:2 w samej końcówce spotkania po uderzeniu zawodnika z Suszca z okolic 16. metra.